Dzień dobry. Nazywam się Basia Starecka, jestem dziennikarką kulinarną i zabieram Państwa na wirtualny spacer po Muranowie. Po dawnej dzielnicy żydowskiej. Wspomnienie tamtego barwnego życia dzielnicy znajdziemy nie tylko na wystawie "Tu Muranów" w Muzeum POLIN lecz także w kuchni restauracji "Warsze". Jak smakowała tradycyjna kuchnia żydowska na początku XX wieku w Warszawie? Chodźmy spróbować. Restauracja "Warsze", specjalnie z okazji trzeciej edycji TISZ Festiwalu Żydowskiego Jedzenia w Muzeum POLIN, przygotowała specjalny menu. Ja wzięłam na wynos pyszne, rumiane, wegetariańskie knysze. Z kapustą i grzybami. Dziś Muranów to dwa równoległe światy. Miejsce zarówno pamięci, jak i życia. Kiedyś centrum żydowskiej diaspory, dziś istny tygiel kulinarny z restauracjami serwującymi potrawy z różnych stron świata. Muranów przykuwa uwagę smakoszy. Ruszam zatem sprawdzić, co i gdzie można zjeść w tej części miasta. A przede wszystkim jestem ciekawa ludzi, którzy zdecydowali się prowadzić tutaj kawiarnie i restauracje. Jak widzą przyszłość Muranowa. Jesteśmy w "Vegan Ramen Shop", nr 3. To jest bar z kluskami i to jest lokalizacja na Muranowie. Moje trzy pierwsze skojarzenia z Muranowem: getto, esperanto, zieleń. Tutaj w tym pięknym miejscu, w którym jesteśmy na Jana Pawła II, to taka ulica cudów. Jeżeli chcesz zjeść kebaba o 3.00 w nocy - masz to! Zastanawiając się nad projektem wnętrz Ramenki, chcieliśmy złożyć trochę hołd tutejszej okolicy. To okolica neonów, światełek, kasetonów. Szaleństwo. Ten pawilon, w którym teraz jesteśmy, my dopiero jak oczyściliśmy go ze wszystkich dziwnych kolorów. Okazało się, że to jest bardzo piękna forma i bardzo ładna bryła. To jest unikatowa przestrzeń na pewno w skali Warszawy. Można się kłócić czy jest ona piękna. Na pewno jest ciekawa z racji tego, że ostatnim świadkiem historii jest tutaj stary kościół. A resztę historii tworzymy już my. To jest takie nasze. Maciej Marks. Klubokawiarnia "Jaś i Małgosia". Warszawski Muranów. Jana Pawła II tak naprawdę od niedawna jest Jana Pawła II. Przedtem była ulicą Marchlewskiego. Początki "Jasia i Małgosi" to 1967 rok, kiedy było to jedne z pierwszych miejsc tak naprawdę na mapie kulinarnej tej okolicy. Do 2014 wkroczyliśmy my, i w opuszczony lokal, już mocno podupadły i zrujnowany, wprowadziliśmy nasze nowe pomysły. Sięgnęliśmy do kuchni polskiej, do kuchni i tradycji PRL-u i tradycji żydowskiej kuchni. Przedwojenna Warszawa była miastem, w którym 30% mieszkańców stanowili Żydzi. Oni byli skupieni tutaj, przede wszystkim. To było 360 tys. mieszkańców pochodzenia żydowskiego. Byli to ludzie, którzy byli szczęśliwi. Śpiewali i tańczyli, bawili się. Byli bardzo podobni do nas. Mahmoud Rai, "Falafel Beirut". Pochodzę z Bejrutu. Urodziłem się w bardzo pięknym mieście. Z Bejrutu do Polski - to był bardzo trudny czas. Zaczynałem biznes na Hali Mirowskiej. Potem przeniosłem się na Plac Bankowy. Tutaj zostaje na zawsze. Kiedy otwierałem, byłem pierwszy tutaj. Nie było prawie nikogo. Bardzo dużo jest tu starszych osób. W teorii chętnie poznają i lubią nasze kanapki. Cześć. Jestem Mateusz. Prowadzę na Muranowie "Drożdż bar". Jest to bar codzienny z pizzą, z bardzo dobrą kawą z palarni warszawskiej Hype. Na Muranów sprawdziłem się trzy lata, temu trochę z przypadku, ponieważ tu mieszkała moja siostra. Bardzo mi się to miejsce spodobało, ze względu przede wszystkim na lokalizację, na skalę budynków, na wielkomiejski charakter. Na bardzo dużą ilość zieleni. Na spójność architektoniczną i różnorodność demograficzną, i społeczną. W tym lokalu osiem i pół roku nie było nic. Zupełnie. Dużo osób przychodziło pytało czy jest to miejsce, w którym kiedyś był sklep z rajstopami. Bardzo dużo ludzi ciekawsko zaglądało przez okno. Teraz są naszymi gośćmi. Jesteśmy bardzo z tego dumni. Nazywam się Piotr Włodek. Od trzech lat prowadzę kawiarnię "Fat White" na warszawskim Muranowie, przy ulicy Andersa 6. Jesteśmy kawiarnią, która jest połączona z lokalem "Ferajna". Jest to największy w Polsce Barber Shop. Wcześniej był tu sklep spożywczy. Chcieliśmy przyzwyczaić ludzi do tego, że jest to nowe miejsce, że serwujemy tutaj kawę. Bardzo dużą częścią naszych gości są lokalesi, czyli ludzie, którzy mieszkają w tej kamienicy ale też w kamienicach obok. Codziennie o godzinie 14.00 z pobliskiej szkoły przychodzi tutaj mnóstwo uczniów na kakao, tosty i ciasteczka. Jeszcze za czasów szkoły średniej, czyli ok. 12 lat temu, pracowałem dosłownie po drugiej stronie ulicy Andersa, w niedużym biurowcu. Kiedy otworzyliśmy kawiarnię trzy lata temu, znalazłem się zupełnie w nowym miejscu. Nie poznałem tego miejsca. Muranów, uważam że bardzo się ukulturalnił. Wiem, że dużą rolę tutaj odegrało właśnie POLIN, które znajduje się ulicę dalej. Pootwierał się mnóstwo małych lokalnych biznesów. Różnego rodzaju kawiarnie, restauracje, knajpy, gdzie można po prostu pójść, fajnie spędzić czas. Muranów jest dzielnicą, która jest jakby najwyżej nad poziomem morza, jeżeli chodzi o Warszawę. Pod nami jest to drugie miasto. Jao się nazywam Witold Weszczak, Fundacja przestrzeni publicznej M20. I my prowadzimy kawiarnię - księgarnię "Radio Telewizja" przy ulicy Andersa 29 na Muranowie. Jesteśmy fundacją zajmującą się przestrzenią publiczną, jakością przestrzeni publicznej. Kiedy urządzaliśmy księgarnię wiedzieliśmy, że wchodzimy do miejsca z historią. Sześć metrów pod nami istnieją jeszcze piwnice i ruiny przedwojennej dzielnicy żydowskiej. Czołowy varsavianista, Jarosław Zieliński, w czasie naszego remontu zwrócił nam uwagę na to, że tutaj prawdopodobnie ściany są zbudowane z gruzo-betonu czyli z takich bloków budowlanych, które były po wojnie tworzone właśnie z gruzów getta. Zdjęliśmy tynki i wyeksponowaliśmy ten gruzo-beton. Jest to bardzo specyficzny, metaforyczny budulec, dlatego że to jest de facto 200 lat historii dzielnicy zaklęte w kamień. Ulica Andersa jest nową ulicą w Warszawie. Ona została zupełnie od podstaw wytyczona po wojnie. W miejscu, gdzie przed wojną żadnej ulicy nie było. Tutaj były podwórza. Znajdujemy się dzisiaj niejako na zapleczu historycznej ulicy Nalewki, która przed wojną była drugą po Marszałkowskiej najważniejszą ulicą handlową Warszawy. Muranów przechodzi już końcówkę swojej metamorfozy i staje się coraz bardziej częścią funkcjonalnego śródmieścia. I takim ukoronowaniem tego uśródmieściowienia Muranowia będzie budowa tej brakującej stacji metra, która tutaj ma powstać. Ja pije espresso. W zasadzie tylko. Espresso z kaw. 6-7-8 dziennie. Nazywamy to "Espresso Special". Specjalne. Czyli podwójne. Nazywam się Adam Ringer. Od osiemnastu lat zajmuję się kawiarniami. W tej chwili w Warszawie mamy 62. karny. Pod nazwą "Green Cafe Nero". Z tego dwie na Muranowie. Znajdujemy się w tej chwili w kawiarni działającej już od paru lat, która jest na rogu ulicy Andersa i Stawki. Ona była przez nas bardzo tak dokładnie wybrana. Wiązała się wspomnieniami z mojego dzieciństwa, bo ja pamiętam jak budowano te ulicę, która dziś się nazywa Andersa a kiedyś nazywała się Nowotki. Zawsze mnie to ciekawiło, dlaczego te budynki stoją tak wysoko nad poziomem ulicy. Nie umiałem sobie tego wytłumaczyć, dlaczego trzeba wchodzić po stopniach do góry. Pamiętam, że ojciec - to już bardzo dawno temu - powiedział mi, że te domy wzdłuż ulicy są zbudowane na gruzach warszawskiego getta. W lokalach, które otwieramy staramy się zawsze nawiązać do historycznego miejsca. Tutaj świetnie widać, że te zrobione z gruzów cegły są poobijane. Zdjęty jest z nich cement. Są różnego koloru, z różnych epok. Są żółte, jakieś jeszcze starsze też, może podpalony. To mogą być fragmenty spalone. Według mnie, Muranów w ogóle nie pamięta o swojej przeszłości. Jest oczywiście szereg pamiątek, pomników tutaj. Ale wydaje mi się, że świadomość ludzi co tu było przed wojną czy w okresie wojny, czy nawet po wojnie, jest dosyć ograniczona. Tutaj są zdjecia z Nalewek. Zdjęcie jest ze stycznia 1934 roku. Handel uliczny. A tutaj mamy jak gdyby szczyt nowoczesności. Wtedy. Lata 70. XX wieku. Wielki biurowiec, wtedy najnowocześniejszy w Warszawie. Gdyby losy potoczyły się inaczej, gdyby ta dzielnica przetrwała tak jak była przedwojenna, Warszawa i Polska by dzisiaj zupełnie inaczej wyglądały.