Dobry wieczór państwu. Nazywam się Anna Klingofer-Szostakowska. Dziś będę miała przyjemność porozmawiać z tłumaczem literatury jidysz- Krzysztofem Modelskim, kolegą ze Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury, autorem przekładu zbioru opowiadań "Perły" autorstwa Izraela Joszuy Singera. Zanim przejdziemy do rozmowy, chciałabym przekazać dwie informacje. Otóż na stronie wydarzenia na Facebooku(...) (...) Także odsyłam do wydarzenia, do opisu, tam znajdą państwo dokładne informacje. Jeśli chodzi o pytania- to druga informacja organizacyjna- jeśli chodzi o pytania do naszej rozmowy, będziemy mieć czas po rozmowie na wszelkie odpowiedzi, także wszystkie pytania, które państwo będą mogli zadać pod streamingiem, zostaną przekazane i będziemy mogli się nad nimi pochylić. Bardzo dziękuję za zaproszenie Muzeum Polin- naszemu gospodarzowi. Dziękujemy również Natalii Moskal- wydawczyni i wydawnictwu Fame Art za zorganizowanie tego spotkania. Przejdźmy już do samej rozmowy. Spotkaliśmy się dzisiaj, żeby porozmawiać o już drugim zbiorze opowiadań Izraela Singera. Pierwszy tom ukazał się w zeszłym roku. Krzysztofie, pierwsze pytanie: w zeszłym roku ukazał się ten pierwszy zbiór- "Na obcej ziemi". Widzę, że masz go pod ręką. Pięknie wydany. Ja jestem zachwycona wydaniami, one są tak dopieszczone, tak piękne są te okładki. To może jak w takim razie również pokażę. Widać tylko białą, nie jest to łatwe. To jest ten tom, o którym porozmawiamy dziś. Wróćmy może do zeszłego roku. Zacznijmy od początku, ponieważ są to pierwsze polskie przekłady opowiadań Izraela. Skąd pomysł na wydanie, skąd pomysł na ten przekład? Dobry wieczór państwu w ogóle. Tzn. to są dwa różne pomysły- pomysł na przykład i pomysł na wydanie. To jest osobne. Z tego względu, a to może taką rzecz wyjaśnię, a mianowicie jestem w takiej dość komfortowej sytuacji proszę państwa, no dobrze, to tak wprost powiem, ja nie żyję z przekładów, to w całej sprawie ma istotne znaczenie. (...)To w pewnym momencie postanowiłem spróbować dokonać jakiegoś przekładu. Ja akurat sięgnąłem po opowiadanie "Na obcej ziemi" Izraela Joszuy Singera. To opowiadanie przetłumaczyłem tylko fragmentarycznie. Moim przewodnikiem, osobą, która mnie wprowadzała w arkana jidysz, był pan Michał Friedman, tłumacz, chyba najbardziej, nie chyba- na pewno najbardziej zasłużony tłumacz literatury jidysz, jeśli chodzi o przekład na język polski. Ja jemu pokazałem ten przetłumaczony przeze mnie fragment. I wtedy... (...) Nie rozumiem. Przepraszam, ale mam sygnał, że jest przerwana transmisja. To znaczy nie słychać mnie? -Ja się wyłączę na momencik, dobrze? -Tak. Proszę państwa, myślę że już jest wszystko dobrze. Jakieś problemy techniczne były. Pozwolę sobie w takim razie kontynuować to, co powiedziałem- otóż sentymentalny wzgląd, jeśli chodzi o opowiadania Singera. Zrobiłem sobie taką próbkę tłumaczenia, dałem do przyjrzenia panu Michałowi Friedmanowi, czyli tłumaczowi. On to przejrzał i przy kolejnym spotkaniu powiedział mi: Niech pan tak robi dalej. W ten -sposób mnie zachęcił. -Co lepszego może usłyszeć początkujący tłumacz? -Proszę? Cóż lepszego mógłby usłyszeć początkujący tłumacz? No właśnie, tak, coś najlepszego, co w ogóle może być. W ogóle, to ja może przy okazji powiem, co mi się przytrafiło przy tym pierwszym tłumaczeniu. Nie wiem, może to będzie ciekawe, ale równocześnie śmieszne. Z całą pewnością wrócimy, będziemy jeszcze mówili o problemach z tłumaczeniem, ale mój pierwszy problem był taki, proszę państwa, że opowiadanie zaczynało się od słów, zdanie pierwsze: "Fabian Rajces obudził się i zrzucił z siebie kołdrę". I Fabian, to było dla mnie oczywiste, ale już się zaciąłem, Rajces to jego nazwisko, ale ponieważ alfabet hebrajski nie zna wielkich i małych liter, no to już próbowałem znaleźć, co oznacza ten wyraz Rajces. Takie były moje początki. W każdym razie, proszę państwa, takie były moje początki. Później robiłem wiele, wiele innych rzeczy, gdzieś ten Izrael Joszua Singer odszedł, zacząłem tłumaczyć coś innego. Te inne rzeczy zaczęły się ukazywać w tygodniku „Fołks Sztyme”, niewychodzącym już dzisiaj, kontynuatorem tego tygodnika jest obecne "Słowo żydowskie" i tam się te moje przekłady ukazywały. Później, później, minęło bardzo, bardzo wiele lat, aż postanowiłem spłacić mój dług wobec Izraela Singera, czyli powrócić do tej pierwszej próby. Sięgnąłem po zbiór opowiadań, w którym było właśnie tamto opowiadanie przeze mnie tłumaczone jako pierwsze, czyli opowiadanie "Na obcej ziemi". Sięgnąłem po cały zbiór, przepraszam, to opowiadanie to było "Stare Miasto", ale z tego tomu "Na obcej ziemi", sięgnąłem po ten zbiór, świetne opowiadania, przetłumaczyłem. I to jest odpowiedź, dlaczego ja przetłumaczyłem, ale ty jeszcze mnie spytałaś o wydanie, czyli co teraz się z tym dzieje dalej. Jak przetłumaczyłem, to pomyślałem, że dobrze byłoby, żeby to opublikować, dlatego że pisarz całkowicie niedoceniony, pisarz zupełnie, jeśli chodzi o opowiadania, nieznany, w języku polskim ukazały się trzy jego powieści- "Josie Kałb", "Rodzina Karnowskich" i "Bracia Aszkenazy". Natomiast nie ukazały się jego opowiadania, a w moim przekonaniu są warte tego. I teraz w jakim wydawnictwie to wydać, czyli poszukać kogoś, kto zaryzykuje i to wyda. Teraz muszę na moment przerwać wątek z Izraelem Joszuą Singerem i przejść do jego starszej siostry. Otóż Izrael Joszua Singer miał starszą siostrę o imieniu Ester, która miała też talent literacki, która pisała. Tą postacią zafascynowała się, wtedy chyba jeszcze studentka anglistyki, Natalia Moskal. Postanowiła tę pisarkę przybliżyć polskiemu czytelnikowi i specjalnie po to, aby wydać coś napisanego przez Ester Singer Kreitman, już dwojga nazwisk, założyła swoje wydawnictwo. To wydawnictwo nazywa się Fame Art. Tam ukazały się dwie książki autorstwa siostry Singera, obie przetłumaczone z języka angielskiego. Ja te książki znałem. I gdy zastanawiałem się do jakiego wydawnictwa trafić, to sobie pomyślałem, że wydawnictwo Fame Art będzie doskonałym, dlatego że pewna idea, która kazała im wydać te dwie książki Ester Singer, może być kontynuowana, czyli ta idea przypominania tych pisarzy, którzy wprawdzie nie pisali po polsku, ale byli częścią szeroko rozumianej polskiej kultury. Napisałem maila do pani Natalii Moskal, czyli do wydawnictwa. Nie wiem, dwa czy trzy dni później dostałem odpowiedź. Aha, chyba od razu załączyłem zten tekst i dwa czy trzy dni później dostałem odpowiedź. Odpowiedź była taka, że super, my to oczywiście wydamy, bo nam się to bardzo podoba. No i w ten sposób doszło do wydania tego pierwszego tomu. I tutaj może jeszcze już na koniec, wspomniałem o tym, że to jakaś tam część szeroko rozumianej polskiej kultury. We wstępie do jednej z tych dwóch książek Ester Singer wydawczyni, czyli Natalia Moskal, napisała takie zdanie, które mi się szalenie spodobało, a mianowicie to zdanie brzmi: "Bo to wszystko w Polsce się zaczęło.". To pisarstwo Singerów, bo to dotyczy również Bashevisa Singera, laureata Nagrody Nobla, to pisarstwo Singerów przecież właściwie się zaczęło w Polsce i polskiemu czytelnikowi chyba powinno się umożliwić czytanie tego. Powiedz mi, dlaczego "Na obcej ziemi" jako pierwszy zbiór a nie "Perły"? "Perły" powstały wcześniej, do tego przejdziemy później. Natomiast skąd ta decyzja, to mnie bardzo ciekawi, co stało za twoją decyzją, aby sięgnąć do tamtych opowiadań najpierw? No właśnie, dlatego że.... Może taka istotna rzecz, zarówno "Na obcej ziemi" jak i "Perły" to nie jest wybór opowiadań Singera. To są tomy opowiadań takie, jak zostały wydane w latach 20., czyli to skompletował sam Izrael Joszua Singer. Przy czym chronologicznie rzecz biorąc "Perły" są pierwsze, pierwszym jego tomem opowiadań, one wyszły w 1922 roku. Natomiast "Na obcej ziemi" jest to zbiór opowiadań, który wyszedł w 1925 roku. To jest drugi jego zbiór opowiadań. Natomiast dlaczego to w odwrotnej kolejności. Proszę państwa, z tego względu w odwrotnej kolejności, to już moje serce mnie pociągnęło w kierunku "Na obcej ziemi", dlatego że w zbiorze "Na obcej ziemi" jest właśnie to opowiadanie, od którego ja 40 lat temu zacząłem, to jest opowiadanie "Stare Miasto" i ono w ogóle jest pierwszym opowiadaniem w tym zbiorze "Na obcej ziemi". -Kierowałeś się sentymentem? -Kierowałem się sentymentem. Po prostu musiałem wrócić do tego, od czego zacząłem. To jest jedyne wytłumaczenie, żadnych innych. Natomiast gdy "Na obcej ziemi" zostało bardzo dobrze przyjęte zarówno jeśli chodzi o recenzje, jak i jeśli chodzi o czytelników, to taką już zupełnie oczywistą rzeczą zarówno dla Natalii Moskal, czyli wydawnictwo Fame Art, jak i dla mnie było to, żeby jednak pociągnąć te opowiadania Singera i żeby chronologię tutaj przywrócić do porządku, żeby wydać ten pierwszy zbiór, który przygotował, czyli "Perły". Chciałabym teraz porozmawiać z tobą o samym autorze. Wydawczyni, właścicielka Fame Art- Natalia Moskal- rzeczywiście podjęła się niezwykłej pracy, jest to niezwykłe przedsięwzięcie, aby zabrać wszystkich Singerów, całe rodzeństwo i ustawić ich jednak jako równoległych twórców, pisarzy a nie rodzeństwo Bashevisa w jego cieniu. I chciałabym, żebyśmy porozmawiali chwilę o tym po pierwsze co doprowadziło już od samego początku, od jego dzieciństwa, co doprowadziło Izraela do działań twórczych i jak to dalej się potoczyło. Ale zanim przejdziemy do porównań, zestawiania go z młodszym bratem, to chciałabym skupić się na samym Izraelu. Jako pierworodny marzeniem było oczywiście, aby on został rabinem. To marzenie, jak wiemy, się nie spełniło. On już zaczął buntować się w czasach chederu, bo zaczął uciekać z zajęć. co ciekawe zajął się trudną ścieżką twórczą, bo zajął się rysowaniem, malowaniem, próbował rzeźbić, lepić z gliny, -był ciekawy świata już od dzieciństwa. -Mam nadzieję, że dobrze zrozumiałem. Niestety jest jakiś problem techniczny z głosem. Chodzi o to skąd się, tak zrozumiałem, wzięło pisarstwo Izraela Singera, to zainteresowanie światem a przy okazji dlaczego ono jest takie, jakie jest. -Z grubsza rzecz biorąc o to chodzi, dobrze rozumiem? -Może też ja powtórzę, bo rzeczywiście są jakieś problemy techniczne. Izrael od początku, od najwcześniejszych swoich lat, od dzieciństwa buntował się przeciwko światu religijnemu, on bardzo chciał wyjść do świata pozażydowskiego i ta jego pasja twórcza przejawiała się już od najwcześniejszych lat. Tak. Jeśli chodzi o buntowanie się Izraela Singera, to jest od samego dzieciństwa. Nigdy nie wiadomo na ile państwo, którzy nas słuchają, oglądają, mają wiedzę na ten temat, na ile nie, więc tak skrótowo rzecz ujmując, to rodzice Singerów byli ludźmi religijnymi. Ojciec ich był chasydem, pisze się o nim w różnych opracowaniach, że on był rabinem w Leoncinie. Tak naprawdę to on tam rabinem nie do końca był, dlatego że to się działo w Cesarstwie Rosyjskim, gdzie obowiązywał urzędowy egzamin zanim objęło się formalną funkcję rabińską. Ojciec, czyli Pinchos Singer, nie chciał się nauczyć języka rosyjskiego. Przy okazji nauczyła się jego żona, dzieci a on się nie nauczył i nie zdał egzaminu z języka rosyjskiego. W związku z tym on w tym Leoncinie był takim trochę pokątnym w sumie, my mówimy rabinem, ale formalnie rzecz biorąc on nim nie był. On był chasydem, kompletnym nieudacznikiem w ogóle życiowym. Jego żona miała ciężkie życie również pod względem materialnym. Pierwsza urodziła się dziewczynka. Oczywiście w takim tradycyjnym domu żydowskim to właściwie niemalże nieszczęście. Potem się urodził Izrael Joszua. Było rzeczą absolutnie oczywistą, że on będzie rabinem, innej opcji w ogóle nie było. To zresztą, tak nawiasem mówiąc, zostało odnotowane zarówno przez jego siostrę w jej autobiograficznej właściwie powieści, ale zostało też odnotowane przez niego samego w jego wspomnieniach, do których być może jeszcze będziemy mieli okazję później nawiązać. A mianowicie to jest taka historia, gdzie na pytanie: "Kim będziesz?", a właściwie: "Kim ja będę?", jak pyta dziecko, to on uzyskuje odpowiedź: "Oczywiście, że rabinem.". Natomiast jego siostra otrzymuje odpowiedź: "A kim może być dziewczynka?". Czyli z takiego domu on się wywodził. Tyle tylko, że już w samym dzieciństwie, że tak powiem, z taką, już nie tylko w wydaniu ortodoksyjnym, ale w ogóle religijnością z tym chłopcem było coś nie bardzo. On w swoich wspomnieniach z dzieciństwa opisuje taką historię, on był pięcioletnim czy sześcioletnim dzieckiem i on w domu, w domu chasydzkim, to trzeba podkreślić, bardzo religijnym, to dziecko tupie nóżkami i krzyczy, że nie ma Boga. Później on opisuje w swoich wspomnieniach, że tak naprawdę to on się dobrze czuł na ulicy. On się dobrze czuł z kolegami. On uciekał z domu, czyli od tego świata, bo ten świat na ulicy był po prostu inny. Później już jako nastoletni chłopak, czyli powiedzmy sobie idzie do chederu, otrzymuje tradycyjne wychowanie i wykształcenie żydowskie, jako nastoletni chłopak on dalej odchodzi od tego świata. Gdy pod koniec lat 20., bodajże w 1928 roku pisze reportaże z Rosji bolszewickiej, to on gdzieś tam pisze o czymś takim, że gdy jako nastoletni chłopak, jako młody chłopak o sobie pisze "ateizujący chłopak", czyli to nie jest taka sytuacja zapewne, że jakieś jedno wydarzenie spowodowało, że on się odciął od tego świata, tylko mamy do czynienia z taką sytuacją, że to narastało przez lata. To też jakby w zderzeniu z ojcem, którego(...) to wszystko takie bardzo intensywne w tej relacji. Zanim zadam ci kolejne pytanie, chciałam bardzo zachęcić do zadawania pytań na Facebooku, będziemy mogli potem do nich nawiązać. Natomiast powiedziałeś o 1928 roku, to też jest taki czas jego kryzysu, takiego przełomu. Zanim o tym przełomie, o tym kryzysie jego twórczym powiemy, on pisze jako bardzo młody człowiek. "Perły" ukazują się w 1922 roku, to jest już jego wielki sukces. Pod koniec lat 20., w drugiej połowie on już przecież jestem znanym pisarzem, cenionym. Rzeczywiście to był sukces błyskawiczny właściwie. Otóż to, że on pod koniec lat 20. był już znanym, cenionym pisarzem, to może zacznę od końca. Ja już wspomniałem o reportażach z bolszewickiej Rosji. Otóż on był w bolszewickiej Rosji na przełomie 1926 i 19227 roku i on tam spotyka się z różnymi ludźmi, w jakimś domu kultury też gdzieś jest, w szkole też jest. I on tam kroczy śladami rosyjskich Żydów, on ma o nich pisać w reportażach. On ze zdziwieniem, gdy mówi: "Ja jestem Singer" i słyszy odpowiedź: "A kto pan jest?" "Jak to, ja jestem pisarzem." Nazwijmy to warszawska sława, tutejsza w Polsce spowodowała, że on w ogóle jest zdziwiony, że tam gdzieś w jakimś Kijowie go nie znają, bo on rzeczywiście zyskał sobie wielkie uznanie. A teraz jak do tego doszło, bo ja zacząłem od końca odpowiadać na twoje pytanie. To było w ten sposób, że on zaczął pisać jeszcze w czasie pierwszej wojny światowej. Był wtedy młodym człowiekiem, powiedzmy około dwudziestoletnim, tuż po dwudziestce i on zaczął pisać pierwsze opowiadanie. Najstarsze, które jest w tym zbiorze, powstało w 1916 roku. On zaczął pisać, a akurat tak się złożyło, że pod koniec pierwszej wojny światowej- 1917, 1918, 1919 rok- on znalazł się na terenie Rosji. Tam była rewolucja 1917 roku, potem początek władzy bolszewickiej i on był na terenie Rosji, był w Kijowie, był w Moskwie. Tam pisał, pisał w jidysz oczywiście, tyle tylko, że nie mógł znaleźć kogoś, kto by to chciał wydać. Praktycznie w grę wchodziły czasopisma powiedzmy jakieś literackie. Gdy on powrócił do Warszawy, to tam napisał to opowiadanie "Perły", to opowiadanie tytułowe ze zbioru, gdy on powrócił do Warszawy, to tutaj opowiadanie ukazało się w prasie. Jakoś tam, nie powiem, że zupełnie bez echa, ale w każdym razie furory nie zrobiło. Tyle tylko, że trafiło to do Stanów Zjednoczonych. I tam był taki pan- Abraham Cahan, który był twórcą i szefem najważniejszej chyba amerykańskiej gazety wychodzącej w jidysz- "Forwerts”. Tenże pan się opowiadaniem "Perły" zachwycił. I w "Forwerts” w odcinkach, bo to jest długie opowiadanie, to opowiadanie zostało opublikowane i to już był, nazwijmy to, pierwszy krok ku popularności. Ja muszę zwrócić w tym miejscu uwagę, że w tamtym czasie mamy takie dwa wielkie światy kultury jidysz. Jeden świat to jest Polska, Polska rozumiana powiedzmy- Wilno, Warszawa, Kraków, A drugi świat to są Stany Zjednoczone. I wyjście na ten świat za Atlantykiem to jest bardzo istotny moment. Później to opowiadanie "Perły" znalazło się w wydanym już w 1922 roku całym zbiorze i ten zbiór jest recenzowany w "Forwerts” przez Cahana. I recenzent jest zachwycony. Recenzent swoją recenzję tytułuje "Nowy talent literatury" czy "Nowa gwiazda literatury jidysz w Polsce", już nie pamiętam. To już jest właściwie naznaczenie tego człowieka. Trudno, żeby ktoś zajmujący się literaturą jidysz po tego typu recenzji nie zwrócił na niego uwagi. Dwa lata później- w 1924 roku, jedno z tych opowiadań, "Gdynianki", zostało włączone do wydawanej w Warszawie Biblioteki Szkolnej Jidysz, czyli krótko mówiąc to jest to, co trafia do żydowskich dzieci chodzących do szkoły, nie mówię oczywiście o szkole religijnej. Czyli jest po prostu ta wielka kariera, zaczyna się ta wielka kariera. Trzy lata później wychodzi kolejne opowiadanie, kolejny zbiór opowiadań, czyli "Na obcej ziemi", które ugruntowało pozycję Izraela Joszuy Singera na rynku literatury jidysz w Polsce. W międzyczasie on jeszcze pisze też sztukę teatralną. Jakby tego wszystkiego było mało.... My się Aniu znamy, ty wiesz, że ja jestem gadułą, więc w razie czego to mi przerwij, dobrze? Przepraszam państwa, robię uwagi na boku. I teraz proszę państwa coś, co jest szalenie ważne. Otóż to, że w "Forwerts" zwrócono uwagę na pisarstwo Izraela Joszuy Singera przełożyło się na jeszcze jedną rzecz, a mianowicie jemu zaproponowano współpracę z tym pismem. My mówimy o początku lat 20., kiedy Polska- kraj zniszczony wojną, kraj dopiero tworzący się, budujący się, po prostu potworna bieda, a Singer dostaje możliwość zarabiania- pisząc reportaże i wysyłając je do "Forwerts". Stamtąd płyną dolary, które właściwie zmieniają jego życie codzienne. Już nie musi się użerać o każdy grosz, żeby przetrwać, ponieważ ma w miarę stały dochód. Dolar był zawsze walutą w Polsce pożądaną, to do dziś zostało. On urządza się, wynajmuje mieszkanie w porządnej dzielnicy, porządne mieszkanie i może pisać. W bolszewickiej Rosji czy w Związku Radzieckim do końca lat 20. on się znalazł za pieniądze "Forwerts", jego "Forwerts" po prostu tam wysłało, w zamian za to on wysyłał reportaże o życiu rosyjskich Żydów już w tym nowym, nazwijmy to, bolszewickim świecie, więc to w istotny sposób odmieniło jego życie. Teraz muszę wejść w słowo, jeśli pozwolisz. Mówimy teraz o błyskawicznej karierze, która jest wsparta zapleczem finansowym, czyli wszystko toczy się po jego myśli. I dochodzimy do tego roku 1928, kiedy on nagle oświadcza, że jidysz już nie jest językiem, w którym on może się wyrażać twórczo i pojawia się kryzys kilkuletni. Co takiego wydarzyło się, że u szczytu kariery tak naprawdę on zaczyna wątpić w sens swojego pisarstwa? No właśnie to tak nie do końca chyba jednak jest. Otóż on się obraził, więc powiedział, że nie będzie pisać. Jego relacje w świecie kultury, ale również w świecie żydowskim wyglądały bardzo różnie. Tak powiedziałeś, przerwę ci, przepraszam, ale powiedziałeś kiedyś, że on nie pasował do niczego. -No właśnie. -To zapamiętałam z którejś z rozmów, -że po prostu on nie pasował do żadnego środowiska. -Bo nie pasował, no niestety nie pasował. O tym, że on nie pasował do świata religijnych chasydów, religijnych Żydów, to już powiedzieliśmy. On do tego świata nie pasował, on z tym światem zerwał. Ale on na przykład miał, to było dość popularne w środowisku żydowskim, miał bardzo lewicowe poglądy. Poglądy, które z przyczyn dość oczywistych się brały, a mianowicie lewica mówi o wolności, o równości, a z tą równością dla europejskich, bo to nie tylko dotyczy Polski, Żydów, to wiemy jak to było przecież. To on się związał z lewicą, ale jakoś tam do tej lewicy też nie za bardzo pasował. I towarzysko rzecz biorąc to on- w elegancko skrojonych garniturach w eleganckim mieszkaniu, to jeszcze dodatkowo pojawia się kwestia zwykłej zawiści ludzkiej, bo to też jest nie bez znaczenia. Przecież spora część pisarzy i to nawet pisarzy wysokiego lotu w tamtym czasie zarabiała pisząc jakieś takie nędzne, że tak powiem, byle jakie teksty z odcinka na odcinek do byle jakiej gazety, żeby można się było z tego w ogóle utrzymać, bo z takiej lepszej literatury wysokiego lotu było trudno się utrzymać. W związku z tym on za bardzo nie pasował. On, proszę państwa, właściwie z jednej strony był poczytalny, był popularny, "Perły" miały dwa wydania w okresie międzywojennym w ciągu kilkunastu lat w Polsce, czyli był poczytny. Tyle tylko, że pamiętajmy, co to znaczy poczytny. Z tego, co ja pamiętam, to oba te wydania "Pereł" każde z nich miało 1000 egzemplarzy. Ten świat Żydów to są trzy miliony ludzi, mówię o Polsce. On z całą pewnością ze swoją twórczością sporej części świata żydowskiego po prostu nie pasował. Mamy znowu kolejny problem, dlatego że on właściwie nie pisze o Żydach, w takim sensie nie pisze o Żydach, że to nie jest taka literatura żydowska zamknięta w świecie żydowskim, że tam sztetl jest i nic poza tym. To jest literatura, w której Żydzi są jednym z elementów społeczeństwa, który on opisuje. To raczej wygląda w ten sposób. Natomiast tam gdzie się pojawiają u Singera te wątki już mocno osadzone w świecie żydowskim, to ten świat nie jest pokazany w taki sposób, w jakim chciałby się sam ten świat przeglądać w lustrze. Jest akurat w pierwszym z tomów, czyli w "Na obcej ziemi", tam, proszę państwa, jest opowiadanie zatytułowane "W chederze" i w gruncie rzeczy to opowiadanie jest karykaturą szkoły. Ono pokazuje jak fatalny był w ogóle ten system. A przecież każdy religijny chłopiec chodził do chederu, on go musiał ukończyć. To nie pasowało, czyli do tego świata żydowskiego to też nie pasowało. To jest to, co powiedziałaś, że on nie pasował nigdzie. Teraz odnośnie tego kryzysu twórczego, bo też pytałaś o to. Ten kryzys twórczy rzeczywiście był, ale ja myślę, że on dotyka każdego twórcę. Natomiast to nie było tak, że Izrael Joszua Singer po prostu przestał pisać, dlatego że on on pisał, tyle tylko, że to, co zaczął pisać, to było bliższe trochę dziennikarstwu. To nie jest zupełne zerwanie z pisaniem. To jest pierwsza sprawa. A druga sprawa, że za chwilę od tego pisania jednak wrócił. Tak więc to było takie chwilowe rozstanie, tak byśmy to mogli powiedzieć, to jednak nie było zerwanie. On później jeszcze miał osobiste problemy, co też pewnie miało znaczenie. Kilka lat potem po tym zerwaniu, nazwijmy to, po prostu wyjechał z Polski. To tu zaczyna się kolejny etap, niedługi, bo przecież w 1944 roku Izrael Joszua Singer umiera na zawał. Także ta jego kariera i szczyt twórczy nie miał szans się rozwinąć. Ale już ma u boku swego brata. Można by długo opowiadać o Isaacu Bashevisie Singer. Jaka była ich relacja? Zdaje się, że jest jakiś problem z dźwiękiem, ale myślę, że ja zrozumiałem w czym rzecz. On wyjeżdża, bo zrozumiałem, że ma u boku swego brata Bashevisa. On tego swojego brata już wcześniej miał u boku, muszę się jeszcze cofnąć troszeczkę. Gdy Izrael Joszua Singer jest w Warszawie jeszcze- sam początek lat 20., trafia do niego młodszy brat, czyli Isaac Singer, który później od imienia swojej matki przyjmie pseudonim artystyczny Bashevis. Trafia do niego młodszy braciszek i Izrael od razu robi porządek który, polega na tym, że Bashevis obcina pejsy. To też taki symboliczny moment. I w tej Warszawie Izrael Joszua Singer troszkę ojcuje swojemu młodszemu bratu i wprowadza go, bo też na samym początku mówiłaś o tym, że ta rodzina tak pisze, i on teraz wprowadza swojego młodszego braciszka w ten świat. Oczywiście on nie każe mu pisać, ale mu gdzieś tam załatwia pracę w gazecie, jako korektor zaczyna pracować Isaac. Wchodzi w ten świat, w którym się pisze. I później, bo o Ameryce mamy mówić, ten scenariusz się powtarzaw Nowym Jorku. W 1933/34 roku z Polski wyjeżdża Izrael Joszua Singer, osiada w Nowym Jorku, bo tam ma pracę w "Forwerts". Do niego trafia młodszy braciszek znowu, historia się powtarza. Starszy brat wciąga go w to środowisko, znowu zaczyna się od korektora w gazecie. Identyczna historia. I tak oni obaj zaczynają pisać. To znaczy ten młodszy też zaczyna pisać. Powiedzmy sobie, te relacje między nimi były różne, ale generalnie rzecz biorąc możemy powiedzieć, że oni się jakoś tam wspierali. Obaj byli związani z tym pismem "Forwerts", co dawało co dawało im chleb w Stanach Zjednoczonych. Obaj pisali. Pisali inaczej i może bardzo dobrze, bo przynajmniej nie jestem zmuszony do porównywania, który z nich jest lepszy, a który jest gorszy, dlatego że oni pisali inaczej. Ale tutaj nie mogę tego nie powiedzieć, że pojawia się jeszcze jedna osoba z nazwiskiem Singer rodowym, czyli siostrzyczka, o której już na początku wspomnieliśmy. Otóż Ester ma poważne kłopoty, ona została młodo wydana za mąż, ale w pewnym momencie ma poważne kłopoty i nawet chyba wprost prosi któregoś z braci, pewnie starszego, czyli Izraela, o pomoc finansową, której nie dostaje, bo właściwie dlaczego, więc te relacje się w stosunku do siostry wyglądały zupełnie inaczej. Do tego stopnia, że w latach 30. ona pisze, ona również tłumaczy na jidysz m.in. Bernarda Shaw, ona wydaje książki swojego autorstwa, a najważniejsze pismo literatury jidysz w Stanach Zjednoczonych, w którym pracuje(...) (...)ta siostra po prostu nie istnieje. Ja nawet kiedyś pozwoliłem sobie napisać taki esej historyczno-literacki na ten temat trochę i zatytułowałem go: "Bezimienna Ester Singer Kreitman". I to właściwie oddaje istotę rzeczy. Ona nie istniała. Może ja o tej bezimienności pozwolę sobie, jeżeli oczywiście ty mi jeszcze udzielasz głosu na chwilę. Dobrze. O tej bez zmienności Ester Singer Kreitman, o czym to świadczy. Otóż rzecz jest taka, zacząć trzeba od tego, że Izrael Joszua Singer, czyli ten, o którym dzisiaj rozmawiamy, był człowiekiem na owe czasy bardzo postępowym, był człowiekiem, który widział na przykład problemy kobiet. Tak nawiasem mówiąc, tutaj problem kobiety, dziewczyny z polskiej wsi w tym zbiorze się pojawia w opowiadaniu "Magda". On to widział, w swoich reportażach z Rosji też o tym pisze. On spisał swoje wspomnienia, te wspomnienia to tam jest, nie wiem, 250 stron powiedzmy, to po polsku nie wyszło, ma być wydane na Uniwersytecie Wrocławskim, bardzo dobre, polecam wszystkim zainteresowanym, nie wiem, kiedy wyjdą. Od razu mówię, że ja w tym palców nie maczałem. Tak na wszelki wypadek. W tych wspomnieniach z dzieciństwa, Ester jest chyba dwa czy trzy lata starsza, jest niemalże jego rówieśniczką, on pisze wspomnienia z dzieciństwa i na 250 stronach nie pada ani razu imię jego siostry. Natomiast żeby zobrazować w ogóle problem, proszę państwa, to on jako chłopiec opisuje sytuację, kiedy znalazł bezdomnego psa. On tego psa przyprowadził do domu. Skończyło się fatalnie, musiał go oczywiście wyrzucić, bo trudno, żeby w takim domu był pies. Ale on jako dziecko przyprowadza tego psa do domu i on we wspomnieniach pisze: "Od razu mu nadałem imię- pies Brytan.". Natomiast imienia siostry nie ma ani razu. I to moim zdaniem doskonale ilustruje stosunek do siostry w tym przypadku. Powiedziałeś, że relacje pomiędzy braćmi układały się różnie, ale że oni się wspierali. Natomiast chyba u Agaty Tuszyńskiej w "Singer. Pejzaże pamięci" przeczytałam, że Bashevis w pewnym momencie powiedział, że nie mógł rozwinąć skrzydeł właściwie do śmierci brata. Czyli ta gorycz musiała gdzieś w tle istnieć. Z jednej strony można powiedzieć, że to były takie pozytywne relacje, to wspieranie młodszego brata, ale z drugiej strony między nimi była rywalizacja. Rzeczywiście chyba coś w tym jest, że po śmierci Izraela Joszuy, to jest 1944 rok, ten, nazwijmy to, ciężar starszego, niesamowicie popularnego bywalca salonów, pisarza spadł z młodszego brata, zapewne coś takiego jest. Oni chyba mieli w stosunku do siebie jakieś pretensje, też miewali uwagi do swojego pisarstwa. Chociaż rzecz ciekawa, syn Bashevisa uważał, że jednak lepszym pisarzem był jego stryj a nie jego ojciec. On tłumaczył jednego i drugiego, więc jako tłumacz tak uważał, tak? Tak. Natomiast tego typu uwagi, nie wiem, słuszne, niesłuszne, to już każdy musi sam ocenić, uwagi starszego brata w stosunku do Bashevisa, że tam za dużo tego erotyzmu jest u Bashevisa Singera. I tutaj ja bym nawet proponował się na chwileczkę zatrzymać, jeśli można. Ten erotyzm, dlatego że to jest rzecz, która.... Z różnymi osobami rozmawiałem i tylko jedna osoba zwróciła uwagę na to, ja się z tym całkowicie zgadzam, że u Izraela Singera w opowiadaniach w jednym i w drugim tomie, już nie chcę opowiadać o "Josie Kałb", bo dzisiaj o tych opowiadaniach rozmawiamy, otóż w tych opowiadaniach pojawia się wątek erotyczny. Mi się to szalenie podoba, Joszua Singer to taki trochę w tym przypadku dżentelmen, który wie, w którym momencie należy zamknąć drzwi od alkowy i się z niej usunąć. Stąd mamy na przykład takie uważam, że świetnie momenty(...) Nazwijmy to. Także te wątki się też pojawiają. Czasem w dość takiej dziwnej sytuacji, mamy np. opowiadanie w tym zbiorze zatytułowane "Glinianki", gdzie pojawiają się takie dorastają dzieci, tak byśmy mogli powiedzieć, i tam jest chłopiec, już z opisu wynika, że już muskuły mu się pokazują, on się przyjaźni z dziewczynką. Tam mamy pokazane takie momenty, które pokazują dojrzewanie tego chłopca, on się jak kogut zadziorny robi w stosunku do tej dziewczynki. Ale co się dzieje na końcu? Na końcu jest taka sytuacja, że oni gdzieś razem są, nie będę już tych szczegółów opowiadał, coś tam słychać i dziewczynka mówi: "A, to nic takiego, to byk chce do krowy.". I na tym się kończy. Takie trochę może mocne, ale myślę, że państwo czują o co chodzi. Otóż Singer czasem daje do zrozumienia czytelnikowi, że tam gdzieś chodzi o relację on-ona, ale w buciorach w to nie wchodzi. Ja może tutaj pozwolę sobie jeszcze, jeśli można. Mogę jeszcze zdanie? Za chwilkę jeszcze jedna rzecz, ale proszę. Ja może, proszę państwa, zwrócę uwagę na coś zupełnie niezwykłego jeżeli chodzi o takie sprawy tego typu, dyskrecjonalne, a mianowicie to jest zupełnie wyjątkowa sytuacja. Otóż w swoich wspomnieniach Singer pisze o czymś, o czym do niedawna nikt nie mówił. A mianowicie gdy opisuje swoją naukę w chederze i tam jest taki rozdział poświęcony nauczycielom, których on miał w chederze. Ci nauczyciele wszyscy tłukli uczniowie, bo to był sposób nauki i wychowania. Singer pisze, że jeden nauczyciel był taki, który w ogóle wszystkich zaskoczył, on nie bił dzieci, nie bił chłopców, tylko zasłaniał okna i ich pieścił. Sprawa się rozniosła po miasteczku i parę dni później on .już przestał być nauczycielem. Zniknął. Ale on zwrócił uwagę, napisał coś, o czym do niedawna w ogóle się nie mówiło, to był temat kompletnie nie do ruszenia, temat tabu. Zaskoczyłeś mnie. -Mamy czas do 21, możemy się rozgadać. -Mamy czas do 21? Tak. Dostaliśmy czas do 21, bo ja rzeczywiście nie chciałabym przerywać tej rozmowy na tym etapie. Zaskoczyłeś mnie tą informacją. To znaczy o tym nie wiedziałam. Jak zostało to przyjęte? Nie mam pojęcia jak to zostało przyjęte. Natomiast ja to przeczytałem w jego wspomnieniach, które wyszły drukiem w latach 50. w jidysz, w w oryginale. Jak już mówiłem, na język polski nie zostało to przetłumaczone. W tej chwili na Uniwersytecie Wrocławskim ma być przetłumaczone w ramach przywracania pamięci, wspomnień, już jest chyba tłumaczone, szczegółów nie znam, po prostu się ukaże. Nie wiem, nie wiem jak to zostało przyjęte. Natomiast on to wprost napisał, on nie wchodzi w szczegóły, ale jak on pisze, że nauczyciel zasłania okna w chederze i pieści chłopców, a później, że sprawa się rozniosła, bo dzieci opowiadają w domu, co robi nauczyciel. On był dzieckiem, przecież do chederu chodzą chłopcy, więc on prawdopodobnie nawet nie wiedział, jak do tego doszło. W każdym razie napisał w tych wspomnieniach, że kilka dni później po prostu tego pana nie ma, wczoraj był, dziś już go nie ma, czyli po prostu jemu musiano dość mocno podziękować. Mam jeszcze takie dwa tematy, dwa wątki, które chciałam z tobą ruszyć. Pierwszy to aktualność tych tekstów, którą zawsze podkreślasz. Na czym ona polega? Ta aktualność polega na dwóch rzeczach. Ta aktualność polega na tym, że w moim przekonaniu to jest po prostu napisane tak, że mogłoby być napisane -tydzień temu. -Wiesz co, przepraszam, że wejdę ci w słowo, ja nie wiem czy to nie jest też trochę zasługa jednak przekładu, bo czytając opowiadania w ostatnich dniach (...) (...)czyta się je tak lekko, tak swobodnie(...) (...) Przepraszam bardzo, Aniu, ciebie nie słychać właściwie. Natomiast z tych fragmentów, które usłyszałem, to ja wiem, o co tobie chodzi, bo od tego zaczęłaś, na ile to jest Singer, a na ile to jest Modelski, przepraszam bardzo, że to powiem w ten sposób. To jest tak, że ja tłumaczę, przykładam to, co napisał Singer. Bo to są opowiadania Singera nie Modelskiego. Tyle tylko, że to, co on zrobił w jidysz, to moim zadaniem jest dać polskiemu czytelnikowi w języku polskim. I powiem tak, jeżeli ja biorę tekst jako czytelnik i on się dobrze czyta to znaczy, że moim zadaniem jako autora przekładu jest przyłożyć to w taki sposób, żeby to się dobrze czytało. To jest zupełnie podstawowa sprawa. Czyli ja niejako tę, nazwijmy to, lekkość pióra Singera staram się tyle, na ile umiem przełożyć na lekkość pióra po polsku, tak ja to widzę. Ja może od razu ten wątek pociągnę. Ja się tutaj posłużę takim przykładem. Jeżeli u Singera mamy dialog czy dialogi i one są takimi normalnymi, płynnymi dialogami, to moim zadaniem, jako autora przekładu, jest oddać to po polsku, ale niekoniecznie przetłumaczyć słowo w słowo. Może się posłużę takim przykładem, otóż takim odpowiednikiem polskiego "Jezus Maria!"- zawołania, mogłoby być na przykład w jidysz "Riboyne shel oylem!". "Riboyne shel oylem!"- czyli "Panie Wszechświata", tak byśmy mogli to przetłumaczyć. Teraz jest takie pytanie: czy tłumaczymy na język polski ten zwrot, no to czy napisać "Panie Wszechświata"? Przecież tak po polsku nikt nie powie. Ja na ogół jak się pojawiał ten zwrot, to tłumaczyłem jako "Panie Wszechmocny" czy "Boże Wszechmocny". To już jest zwrot, który może się pojawić w języku polskim. Także z jednej strony, to mocno podkreślam, to są opowiadania Singera nie moje, ale staram się jednak oddać to jak najlepiej potrafię. Na ile ja to robię dobrze, to już jest pytanie do czytelników. to jest pytanie do ewentualnych recenzentów, bo mnie jest trudno powiedzieć. Natomiast mnie się wydaje, że tę lekkość oddaje. I to jest część twojego pytania, bo tam się trochę nam rozjechały pytania, ty o aktualność właściwie pytałaś, prawda? -Tak. Chciałam zapytać o trudności, o pułapki przekładu. -O trudności, tak? Tak, są trudności, ale trudności to już jest kuchnia i ty, jako tłumaczka literatury z hebrajskiego, doskonale wiesz, że to jest kuchnia. No tak, proszę państwa, rzeczywiście są trudności. Może o takich powiem. Ja powiedziałem o tej mojej pierwszej trudności, jaką napotkałem, czyli próbowałem znaleźć nazwisko Rajces, próbowałem znaleźć, co to znaczy. Otóż są takie trudności, które dla mnie przynajmniej, nie wiem jak dla ciebie, bo akurat hebrajski się posługuje tym samym alfabetem, czasem trudności wynikają właśnie z tego, że nie ma wielkiej i małej litery, tak jak mamy w języku polskim. I czasem nie wiadomo czy coś jest nazwą, czy nie jest. Ja się posłużę takim przykładem, też nie wiemy czy coś jest nazwiskiem, bo jeżeli pojawia się "beker", to skąd ja mam wiedzieć czy on się tak nazywa czy jest po prostu piekarzem, ponieważ pisze się tak samo, wszystko jest tak samo, gdzieś tam dalej się ro rozwiązuje. To akurat nie jest z tego zbioru opowiadań, ale taki przykład, z którym mocno się głowiłem, mianowicie coś się dzieje i oni mieszkają przy uliczce biedy, oni mieszkają przy uliczce biedy, teraz konia z rzędem temu czy to jest ulica Biedy- nazwa ulicy w miasteczku, czy po prostu tam mieszkali biedacy. I t u jest problem, z tym trzeba oczywiście coś zrobić. Ja pamiętam jak przy okazji wydania "Na obcej ziemi", czyli tego pierwszego tomu, miałem taką historię, że korektorka bardzo skrupulatnie to robiła i w pewnym momencie do mnie się zwraca: jak to z tym rynkiem, to jest ten rynek z wielkiej czy z małej litery, bo to może być i tak i tak. Ja odpowiedziałem, że przyjmuję, że jak to jest w małym miasteczku, to jest po prostu rynek, a jeżeli to jest w dużym mieście, np. Warszawa, to Stary Rynek jest nazwą, przykładowo mówię. Ale to jest problem, z którym trzeba sobie poradzić. Nie ma problemu, bo część tych tekstów, mówi się o Bashevisie Singerze, że można z nim po przedwojennej Warszawie spacerować, część opowiadań Izraela Joszuy Singera też dzieje się w Warszawie, tam się pojawiają nazwy warszawskie typu Kolumna Zygmunta, tego oczywiście się domyślam, że chodzi o Kolumnę Zygmunta, nie napiszę, że poszedł do rzeźby jakiegoś Zygmunta, ale to jest pewien problem. Kolejny problem związany jest z językiem używanym przez bohaterów. Żeby wyjaśnić, o co mi chodzi, zacznę od takiego prawdopodobnie dla państwa oczywistego faktu. Początek XX wieku, jeszcze okres międzywojenny, kiedy opowiadania powstają, to jest świat, w którym mamy wymieszane języki. Warszawa, Kraków, Łódź, Wilno, Lwów- tam się mieszają języki. Językiem domowym Żydów jest jidysz, ale przecież ich sąsiadami na ogół są ludzie mówiący po polsku. Z kolei państwo, w którym oni żyją, to jest Imperium Rosyjskie, oczywiście jeżeli to jest przed pierwszą wojną światową. No to już mamy jidysz, mamy polski, mamy rosyjski. W Łodzi to się jeszcze pojawi na przykład niemiecki. A jeszcze jest hebrajski, tłuką w chederze te teksty hebrajskie. W niektórych opowiadaniach mamy taką sytuację, nie tylko w opowiadaniach, to w ogóle jest szerszy problem literatury jidysz tamtego czasu, polskiej literatury jidysz, otóż w tekście oryginalnym pojawiają się różne języki. Ktoś mówi po rosyjsku i wtedy dla mnie, jako dla tłumacza, sprawa jest prosta, to trzeba to po prostu po rosyjsku czy tam po niemiecku, jak ktoś mówi. Cały smaczek tej rozmowy zaczyna ginąć w momencie, kiedy jego bohaterowie mówią po polsku. Bo jeżeli ja tłumaczę na język polski, a on mówi po polsku, to ja już tam cudów z tym zrobić nie mogę. To jeszcze zależy od kontekstu, bo tutaj też jakichś chyba uniwersalnych reguł nie ma, czasem jest taka sytuacja, że sobie pozwalam na wtrącanie, że odezwał się po polsku, powiedział po polsku. Ale to jednak nie oddaje tego oryginału, tego się po prostu zrobić nie da, nie ma innej możliwości, trzeba to jakoś obchodzić. Teraz sprawa kolejna. Jeżeli jest ten tekst po rosyjsku, to po rosyjsku się fonetycznie oddaje, taka jest zasada. Ale polskiemu dzisiejszym czytelnikowi musimy zrobić przypis albo jakoś wpleść w tekst, napisać o co chodzi, że on mówi baczność na przykład, krzyczy do tych młodych żołnierzy. Natomiast proszę zwrócić uwagę, że w tekście oryginału nie istnieje taka potrzeba, dlatego że nawet jeżeli byli Żydzi, którzy po polsku słabo mówili, bo to nie był ich domowy język, ale przecież to nie jest tak, że oni nie znali kompletnie tego języka. Czyli te podstawowe zwroty po polsku on znał z ulicy, a powiedzmy po rosyjsku znał, bo był rosyjski urząd albo w rosyjskim wojsku służył, trudno, żeby nie rozumiał komend po rosyjsku. Dla czytelnika oryginału zatem tu nie ma problemu. Tak samo jak dla czytelnika oryginału nie były problemem wtręty hebrajskie. I tutaj już dochodzimy do kolejnej trudności, czyli kwestii religii, która w przypadku pisarstwa Izraela Joszuy Singera raczej się marginesowo pojawia, ale jednak się trochę pojawia. Tam pojawia się jeszcze ta kwestia fragmentów, powiedzmy, z Tory, fragmentów, które są przytaczane w oryginale. I znowu czytelnik, który jest, wykształcenie standardowe w gruncie rzeczy chłopców żydowskich, to on po prostu rozumiał, on się uczył w chederze tego razem z innymi chłopcami, natomiast czytelnikowi polskiemu to oczywiście trzeba w jakiś sposób wyjaśnić, o co chodzi. Te problemy są, ale ja myślę, że one występują w ogóle w przypadku tłumaczenia, otoczka kulturowa zawsze też jest. Nie wiem czy to już wyjaśniłem, czy jeszcze coś do tego dopowiedzieć? -Ja chciałam zapytać tylko technicznie, czy teraz mnie słychać? -Tak, bardzo ładnie. Znowu się popsuło. Proszę państwa, dobrze, w takim razie może jak pani... Mogę mówić dalej? Dobrze, w takim razie ja sobie pozwolę pociągnąć ten wątek, to pytanie, które zostało w moją stronę skierowane, mianowicie ta aktualność i nowoczesność, bo właśnie od tego to się teraz zaczęło, pytanie tego dotyczyło. Powiedziałem na temat języka, po prostu on tak pisał i tyle. Ja to staram się tylko oddać. Natomiast ta aktualność i nowoczesność wynika z czegoś, co mnie się wydaje, że jest być może jeszcze ważniejsze, a mianowicie związana jest z tematyką, którą podejmuje Izrael Joszua Siger. Ja tutaj powiedziałem o tym psie Brytanie, we wspomnieniach Singer pisze, że tego psa przygarnął. On go przygarnął, tam chyba mówi, że to jego przyjaciel. Proszę państwa, jak się traktowało zwierzęta w Polsce, nie tylko w Polsce, jak się traktowało zwierzęta sto lat temu, to chyba mniej więcej wiemy, czasem jak się traktuje do dzisiejszego dnia. U Izraela Singera znajdujemy opis, że zwierzęta też cierpią, bo są fatalnie traktowane zwierzęta domowe przez swojego właściciela, jedno z opowiadań "Na obcej ziemi", czy na ulicy się psu krzywda dzieje, opowiadanie kończące ten poprzedni zbiór zatytułowane "Luk", gdzie mamy opisane cierpienie tego zwierzęcia. Natomiast tu z kolei w "Perłach" mamy opowiadanie, w którym jest opisane pędzenie bydła na rzeź, do ubojni. Straszna scena, od razu mówię. I potem jeszcze jest opisane, jak w tej ubojni to się dzieje. To jest, proszę państwa, tekst, który wyszedł drukiem w 1922 roku, czyli został napisany 100 lat temu. Przepraszam bardzo, ale 100 lat temu na to wszystko inaczej patrzono, kto się wtedy pochylał nad cierpieniem zwierząt. Tutaj mamy wyprzedzenie, 100 lat to są cztery pokolenia. Tam mamy też problem swojskości i obcości. I znowu my w dzisiejszym świecie, w dzisiejszej Europie to jest ważny problem- problem uchodźców, to wszystko jest oczywiste, nie trzeba mówić, o co chodzi. U Singera w tych opowiadaniach pojawia się też ten problem obcości, problem wyobcowania. W jednym z opowiadań w zbiorze "Perły" zatytułowanym "Piasek" mamy wręcz taką sytuację opisaną, gdzie mamy dwie grupy, z których jedni to są swoi, drudzy to są obcy. To jest ciekawe w tym wszystkim, że okazuje się, też warto czasem sobie o tym pomyśleć, że ci swoi i ci obcy, to oni mogą z punktu widzenia obserwatora z boku należeć do tego samego świata, dlatego że ci swoi i ci obcy w opowiadaniu "Piasek" to i jedni i drudzy są Żydami. Różnica polega na tym, że jedni z tych Żydów to są ci, którzy tam po prostu byli, oni tam mieszkają od pokoleń, a drudzy to są ci rosyjscy Żydzi, którzy, już nie będę opisywał w jakich okolicznościach, ale w każdym razie oni tutaj pozostali, wybudowali sobie domy i oni tutaj mieszkają, też są miejscowi. Tyle tylko, że z punktu widzenia tych zasiedziałych oni są po prostu obcymi i trzeba im pokazać, gdzie raki zimują. Klasyczny przykład właśnie swojskości i obcości. Kolejna sprawa, która moim zdaniem jest szalenie aktualna, to jest sprawa miejsca kobiety. Otóż opowiadanie zatytułowane "Magda" to jest opowiadanie, które jest całkowicie zatopione w świecie polskiej wsi początku XX wieku, tak to nazwijmy. Bohaterami takimi głównymi jest dziewczyna, stosunkowo młoda dziewczyna, która mieszka z ojcem, matka nie żyje, ona jest jedynaczką. Jak ona jest traktowana? Ona jest kobietą, ona ma się zajmować męskimi zajęciami, ale ona równocześnie jako kobieta nie jest mężczyznom równa. I teraz się zdarza taka sytuacja, ciekawy problem, mianowicie ona na przykład sobie kombinuje coś takiego, to jest autorski komentarz, że ten ojciec jej garbuje skórę, mówiąc krótko. Ona wtedy właściwie jest już w takim wieku, że jej garbować skórę powinien mąż a nie ojciec. To straszne. Ale co się dzieje dalej? Ojciec umiera, tu mamy straszną presję psychiczną pokazaną tego ojca. Ojciec umiera i ona jest właściwie wolna, ona ma gospodarstwo, ma tam ileś mórg ziemi. Jedzie na targ jako wolna osoba, ale co się okazuje, że ona się w tym świecie nie umie odnaleźć. Ona sobie myśli, że właściwie ona by potrzebowała kogoś, kto by ją oprowadzał po tym targu, doradził co kupić itd. Czyli jest pewien problem, który jest ukazany, problem, który w różnych środowiskach, bo to też bywa różnie, może być problemem do dnia dzisiejszego- to odnalezienie się, z jednej strony dążenie do wyemancypowania się może być, ale z drugiej strony odnalezienie się w tym świecie w chwili, gdy już się udało nam wyemancypować. Dobrze. Naprawiłaś sobie mikrofon już? Teraz mnie słychać? Ponieważ za chwilę może nie być mnie słychać, Krzysztofie, mam prośbę, ponieważ tutaj mamy pytania od widzów na czacie, -czy mógłbyś zerknąć, przeczytać takie pytanie i na nie odpowiedzieć? -Dobrze, a gdzie mam -zerknąć, bo ja nic tu nie mam. -Musisz kliknąć, taki jest dymek pośrodku na dole. Już widzę, miałem akurat zostawione, tak, już mam, oczywiście. -Przepraszam bardzo, to jest standard. -Na część pytań już zdążyliśmy -odpowiedzieć, mamy tu dwa pytania. -Dobrze, ja już tu będę po kolei sobie.... Aha, czy ty będziesz czytała, bo ciebie teraz rozumiemy. Nie, wiesz, przepraszam bardzo, chyba będzie lepiej, żebym ja to przeczytał, bo rzeczywiście są problemy. "Jak układają się relacje rodzinne?", to już, proszę państwa, była konkurencja. "Czy Ester będąc kobietą dawała radę jako pisarka? Jak była traktowana przez swoje środowisko?", nie najlepiej, źle sobie radziła i w ogóle to nie wyglądało najlepiej. "Czy Joszua był religijny?", proszę państwa, czy ja mogę przy tej okazji coś powiedzieć? To jest moje zdanie, niekoniecznie mam rację, o tym nie powiedziałem, a to może jest dobra okazja, na temat jaki ja uważam, bo można się nie zgadzać, jeśli chodzi o pisownię nazwisk i imion z jidysz, jidysz się posługuje innym alfabetem. I on miał na imię po prostu Joszua. W związku z tym my przynajmniej tak przyjęliśmy z wydawcą używamy tej formy zapisu Joszua, ponieważ jak mamy nazwisko zapisywane nie polskim alfabetem, taka jest norma, to dotyczy tak samo np. rosyjskiego, to po polsku zapisujemy to fonetycznie. Zapis przez sh i przez j na początku jest zapisem wziętym z języka angielskiego, ale przecież polski Żydzi po angielsku się nie pisali. Tak mówię. Tak mi się wydaje. "Czy Joszua był religijny?", Nie, on nie był religijny, on kompletnie z religią zerwał, to już na początku chyba o tym też mówiliśmy, że to był taki proces, który trwał dłuższą chwilę, czyli kilka lat. On był zupełnie areligijny. Może taka różnica między Bashevisem Singerem a Izraelem Joszuą Singerem, a mianowicie ten Izrael zupełnie z religią zerwał, natomiast Bashevis trochę jedną nogą został w starym świecie, a drugą nogą trochę przeszedł na drugą stronę. "Dlaczego Nobel dla jego brata a nie dla niego?", tak, no właśnie. Proszę państwa, problem polega na tym, że możemy powiedzieć problem dla Komitetu Noblowskiego się rozwiązał sam. Otóż Izrael Joszua według niektórych zasługiwał na Nagrodę Nobla, ale zmarł w 1944 roku, czyli krótko mówiąc on jeszcze do ewentualnego Nobla musiałby dojrzeć. Natomiast Bashevis Singer, czyli ten młodszy brat, jeszcze przez dziesiątki lat pisał. Nagrodę Nobla dostał w 1978 roku, to jest proszę państwa no 1978 rok, żebym źle nie powiedział, to jest 34 lata po śmierci Izraela Joszuy. I te 34 lata to jest okres intensywnej pracy pisarskiej, więc tu mamy proste wyjaśnienie. Nagrody Nobla pośmiertnie się nie przyznaje. "Niedawno przeczytałem powieść Bashevisa Singera "Szatan w Goraju", nie znam natomiast twórczości Izraela Singera. Co można powiedzieć o różnicy pomiędzy twórczością jednego i drugiego w ogólności?". Tak, ogólnie rzecz biorąc ta twórczość była po prostu inna. Oni inaczej pisali pod względem stylistycznym, czyli to już samo rzemiosło, ale ta różnica jest trochę inna. Otóż proszę państwa, już powiedziałem, że Bashevis został jedną nogą w starym świecie, a drugą nogą był już w tym innym. Jeżeli chodzi o Izraela Joszuę to on po prostu konsekwentnie zerwał ze starym światem. Efekt jest taki, że u Bashevisa Singera takie elementy trochę mistyczne się pojawiają, jakieś takie dziwne rzeczy, czego już zupełnie nie ma u Izraela. Izrael Joszua to jest po prostu konkretny, czysty realizm, nawet tam o naturalizmie możemy mówić, to jest konkret. Proszę państwa, na przykład taka ciekawa rzecz, my w zasadzie nie wiemy, co myślą nasi bohaterowie, znaczy bohaterowie Izraela Joszuy Singera. On sam to miał powiedzieć, że o człowieku świadczą jego czyny, czyli jeżeli my opisujemy, jak on działa, to to jest właściwie dla nas zupełnie wystarczające. On w duszę bohatera nie wchodzi tak, jak wielu pisarzy, że na przykład my poznajemy tajniki jego serca. Nie. My stoimy z boku i my tych bohaterów oglądamy. Tak oni są nam pokazani. "Czy któryś z Singerów pisał również po angielsku?" To jest bardzo ciekawa historia. Nie. Nie pisali po angielsku ani po polsku, oni pisali obaj w jidysz. Izrael Singer to już w ogóle definitywnie tak było. Trochę bardziej skomplikowana sprawa jest w odniesieniu do jego młodszego brata, czyli tego noblisty. Otóż z całą pewnością Bashevis Singer doskonale władał angielskim, w latach 30. przeniósł się do Stanów Zjednoczonych i przeżył tam resztę życia, czyli prawie pół wieku. Ale do końca życia pisał w jidysz, nie pisał w innych językach i był konsekwentny do tego stopnia, że nawet gdy otrzymywał Nagrodę Nobla, to chyba przeprosił na początku za to, ale powiedział, że on mowę noblowską wygłosi w języku, w którym nie wymyślono żadnej nazwy na śmiercionośną broń i mowę wygłosił w jidysz. Natomiast dlaczego powiedziałem, że to jest taka bardzo ciekawa sprawa, którą tutaj poruszył pan czy pani, nie wiem, nieważne. Dlatego, że twórczość Bashevisa Singera, która do nas trafia, to bardzo łatwo zauważyć, że zawsze są tłumaczenia z języka angielskiego. Może to wcale nie dziwić, dlatego że również część literatury, bywa że literatura jidysz była tłumaczona z angielskiego , w ogóle na angielski jest mnóstwo przykładów, a tłumaczy z angielskiego jest więcej niż takich dziwnych języków jak hebrajski, to oczywiście piję tutaj do mojej rozmówczyni, czy jidysz, po angielsku jest prościej. Tyle tylko, że oczywiście wtedy mamy tłumaczenie z drugiej ręki i jakoś to jest zburzone. Z Bashevisem Singerem rzecz nie jest taka prosta, a mianowicie Bashevis Singer pisał w jidysz, w Stanach Zjednoczonych był szalenie popularnym pisarzem i zrobiono tego rodzaju zabieg, ja podejrzewam, ale to jest tylko moje podejrzenie, nie wiem czy prawdziwe, to zapewne wymyślił wydawca Bashevisa Singera albo któryś z jego menedżerów, żeby amerykańskiemu czytelnikowi sprzedawać twórczość Bashevisa Singera jako oryginały, bo to się lepiej słyszy, Amerykanin chce, żeby do niego pisano w jego języku. I doszło do takiej sytuacji, że Bashevis pisał po angielsku od razu właściwie to było tłumaczone, przepraszam bardzo, pisał w jidysz, od razu było to tłumaczone na język angielski i sprzedawane jako oryginał. Dochodziło do takich sytuacji. Ponieważ krąg odbiorców literatury jidysz, w Europie on właściwe zginął ten świat, ale w Stanach Zjednoczonych ten krąg odbiorców też się po wojnie stopniowo kurczył, więc dochodziło do takich paradoksalnych sytuacji, że pojawiały się opowiadania Bashevisa Singera na rynku, że tak powiem, po angielsku, podczas gdy jeszcze nie miały premiery w oryginale, czyli w języku jidysz. Bo już coraz mniej było czytelników, którzy chcieliby to w oryginale przeczytać. Także nie, oni po angielsku nie pisali, po polsku też nie pisali. Dobrze. Teraz mamy dalej, co tu jeszcze jest. Już dobrze jest? -Nie jest dobrze, ale musimy niestety kończyć. -Aha, jest godzina 21. Dobrze, to ja tylko odpowiem krótko: "Twórczość którego z braci Singerów jest panu bliższa?" Ja nie rozstrzygam, który był lepszy. Natomiast dla mnie numerem jeden, dla czytelnika, jest Izrael Joszua Singer. I ja myślę, że to może być świetnym finałem naszego spotkania z kłopotami technicznymi. To w takim razie dziękuję państwu bardzo. Rozmawialiśmy trochę o "Perłach" Izraela Joszuy Singera, trochę o Singerach rozmawialiśmy goszcząc w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Moją rozmówczynią przemiłą, chociaż niestety źle potraktowaną przez współczesną technikę, była pani Anna Klingofer- Szostakowska, tłumaczka literatury hebrajskiej oraz szefowa jednego z oddziałów Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury. Moje nazwisko Krzysztof Modelski, mój związek z zbiorem polega na tym, że oba tomy przetłumaczyłem na język polski. -Dziękuję państwu. -Dziękuję bardzo, do widzenia. Dziękuję, do widzenia.