Szanowni państwo to jest ten moment i to jest ta chwila, kiedy mogę powiedzieć dobry wieczór. Choć tak naprawdę dla naszego gościa powinienem powiedzieć dzień dobry, bo u niego, z tego co pamiętam, w Stanach teraz wczesne popołudnie właśnie się rozpoczyna. W imieniu Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN i wydawnictwa, jednego z moich ulubionych, Smak Słowa, witam państwa bardzo serdecznie na naszym spotkaniu w ramach Czytelni Polin. Dzisiaj będziemy rozmawiali o książce z autorem książki. Autor książki już z nami jest, Aaron Lansky. Książka nosi tytuł "Przechytrzyć historię. Niezwykłe Przygody człowieka, który ocalił milion książek w jidysz". Już sam tytuł wiele mówi o temacie dzisiejszego naszego spotkania. Będzie to rozmowa, mam nadzieję nietuzinkowa, z państwa udziałem. A nietuzinkowa będzie, dlatego że historia jest bardzo nietuzinkowa i wciągająca. Przyznaję, że czytałem książkę także jako książkę przygodową. Naszą rozmowę, co ciekawe, tłumaczyć będzie obecna i widoczna tutaj Agnieszka Nowak-Młynikowska, która to Agnieszka, dzień dobry Agnieszko, jest również autorką przekładu książki Aarona Lanskiego na język polski, książki opublikowanej przez Smak Słowa. Teraz Agnieszka, ponieważ chcemy żeby dla wszystkich to spotkanie było jasne, czytelne i zrozumiałe, przetłumaczy krótko to, co powiedziałem Aaronowi, który będzie naszym gościem, a my będziemy czekać na państwa pytania, o tym więcej za chwilę. [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] Jeżeli macie państwo pytania, jeżeli państwo macie jakieś pytania to prosiłbym teraz lub w trakcie rozmowy, bo widzę, że jesteście z nami państwo bardzo licznie, zadawać pytania w komentarzach, tak jak się państwo z nami witacie, witamy panią Ewelinę, Annę, witamy Denise, Marię, Marylę, Katarzynę. Drogie panie, drodzy panowie także to spotkanie jest dla państwa, dlatego realizujemy właśnie wspólnie z Polinem i z wydawnictwem Smak Słowa, żebyście to państwo mogli zadać pytanie autorowi. Zacznijmy od rzeczy ważnej, jeśli pan Aaron pozwoli, bo u mnie trochę książek, ale u pana Aarona Lanskiego mnóstwo. Chciałem zapytać o to, jaka część z tych książek, które widzimy w tle jest w języku jidysz. [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tutaj gdzie siedzę w tej chwili to jest mój gabinet i tutaj mam takie moje biuro i tutaj mam tak naprawdę książki w różnych językach. Jest trochę rzeczywiście książek w jidysz, ale też po angielsku, po hebrajsku. Ale w tym budynku, całym naszym budynku, jest ogromna przestrzeń. W tym momencie trudno mi ocenić, ale myślę, że to jest jakieś 500 tysięcy książek. Mamy też pomieszczenia pod ziemią, takie specjalne z zabezpieczeniami przeciwpożarowymi. Mamy magazyny,, mamy też książki, które trafiły do różnych bibliotek na całym świecie. Trudno sobie tak naprawdę wyobrazić jak wygląda półtora miliona książek, mniej więcej, bo tyle książek w jidysz. Większość ludzi, kiedy wchodzi tutaj, to po prostu od razu ma wyraz takiego zdumienia na twarzy widząc ogrom, właśnie tak ogromną ilość książek. Pana książka uświadomiła mi między innymi to jak wielu o literaturze nie wiem, jak wielu książek jeszcze w naszej domowej podręcznej biblioteczce brakuje. Ale ciekawi mnie czy w swojej prywatnej, jak rozumiem, części w swoim gabinecie, ma pan swoich ulubionych pisarzy. Wymienia pan w książce między innymi postać Szolema Alejchema, chciałem zapytać o to, czy ten autor znajduje się gdzieś tam między półkami? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tak, oczywiście mam tutaj książki Szolema Alejchema, on jest jednym z moich ulubionych, ukochanych pisarzy nie tylko w jidysz, ale w ogóle jednym z moich ulubionych pisarzy, więc mam egzemplarze tutaj oczywiście jego książek, ale obawiam się, że okładki tych właśnie jego książek to już w zasadzie są w opłakanym stanie, już poodpadały, bo tak często do tych książek zaglądam. Myślę, że to jest wspaniała literatura, która dzisiaj wydaje się jeszcze bardziej pełna życia niż w czasach, kiedy powstawała. To teraz przed nami trudne zadanie, bo będę prosił państwa o zadawanie pytań i o słuchanie naszej rozmowy, a jednocześnie będę chciał trochę o książce opowiedzieć, nie zdradzając wszystkich historii przygód, które autor opisuje i o których opowiadam, dlatego żebyście państwo, też ci z państwa, którzy nie czytali, mieli przyjemność w czytaniu. A to naprawdę duża przyjemność, także dzięki tłumaczeniu Agnieszki. Czytając pana książkę zastanawiałem się nad jedną rzeczą, kiedy po raz pierwszy zadał sobie pan to pytanie, gdzie zaginął ten świat, bardzo ogromny, o czym pan mówił, świat języka jidysz. To było już w czasie tych zajęć na studiach, kiedy zaczął się pan uczyć języka czy może wcześniej? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] No tak, językiem jidysz mówiło około osiemdziesięciu procent Żydów na świecie, to był bardzo rozpowszechniony język. Jest mniej więcej około osiemnastu języków żydowskich, ale jidysz jest najbardziej, najpowszechniej używanym językiem, oczywiście w Polsce na przykład Żydzi mówili w jidysz i ten język był używany od około tysiąca lat. Ale literatura w języku jidysz zaczęła powstawać gdzieś dopiero w 19 wieku, kiedy do Europy Wschodniej dotarły idee oświecenia, no i to właśnie wtedy ta współczesna świecka literatura jidysz narodziła się. [wypowiedź w jęz. angielskim] I to rzeczywiście jest ogromna literatura. To jest około 40 tysięcy powieści, zbiorów opowiadań, sztuk, tomów poezji w języku jidysz, ale także trzy tysiące czasopism w tym języku, bo wydawało się, że prawie każda frakcja czy grupa żydowska posługująca się językiem jidysz, chciała mieć swoje własne czasopismo. [wypowiedź w jęz. angielskim] Więc tak naprawdę pytanie brzmi, no skoro Żydzi są narodem, który zawsze bardzo cenił książki, to jak to się stało i co sprawiło, że Żydzi wyrzucili te półtora miliona książek, jak to się stało, że one trafiły gdzieś tam, zostały utracone. [wypowiedź w jęz. angielskim] W 1939 roku na świecie żyło 11 milionów Żydów używających języka jidysz. Do roku 1945 połowa zginęła w Holokauście. No ale to się nie skończyło wtedy, później wielu pisarzy, którzy żyli w Związku Radzieckim, byli oni prześladowani, a 12 sierpnia 1952 roku Stalin nakazał wymordowanie jednej nocy większości wybitnych pisarzy w języku jidysz. Także nie jest to literatura i nie jest to świat, który umarł śmiercią naturalną. Raczej został złagodzony, zniszczony dosyć gwałtownie. Co mogłoby słaby skok o kompromis. Bo był model nowych bo wielu wciąż typowych szkół w których. Ja urodziłem się w roku 1955, mam 65 lat, i moje pokolenie, my już dorastaliśmy w Stanach Zjednoczonych. Moi dziadkowie wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, do Ameryki z Europy, ze Starego Świata. Ze strony ojca moja rodzina pochodziła z Białegostoku. Ale kiedy przybyli ci moi przodkowie do Ameryki, to bardzo szybko to doświadczenie emigracji ich zmieniło. Moja matka na przykład, ona używała tylko języka jidysz i mówiła tylko w jidysz do wieku sześciu lat, ale potem poszła do szkoły publicznej. No i odtąd mówiła już w zasadzie tylko po angielsku, więc dla mnie i dla ludzi z mojego pokolenia, no to jidysz był językiem, który gdzieś tam słyszeliśmy, że ludzie w naszych rodzinach mówią tym językiem, ale nie rozumieliśmy tego języka już. A odkrycie, że w ogóle istnieje cała literatura w języku jidysz to było po prostu niesamowite, wielkie zdumienie dla nas. [wypowiedź w jęz. angielskim] Kiedy miałem 24 lata i skończyłam studia, to postanowiłem sobie zrobić dwuletni urlop, który chciałem przeznaczyć na uratowanie wszystkich książek w Ameryce w języku jidysz. Wtedy uczeni i naukowcy oceniali, że tych książek jest około 70 tysięcy na całym świecie. Uważali, że na całym świecie jest 70 tysięcy książek w jidysz. Przez pierwszych sześć miesięcy tego przedsięwzięcia ocaliliśmy 75 tysięcy książek w jidysz. Do tej pory właśnie około półtora miliona. Minęło 40 lat, a ja ciągle jestem na tym urlopie dziekańskim i ciągle mam poczucie, że moja misja jeszcze się nie zakończyła. A pierwsze słowa, mówi pan o tym, że w rodzinie mówiło się, pojawiały się wśród osób bliskich słowa, sformułowania, pojawiał się język jidysz, słowa, które pan zapamiętał, jako te pierwsze z dzieciństwa, z czasu młodzieńczego. Pamięta pan dzisiaj kilka takich słów? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tak, były takie słowa, używaliśmy dosyć dużo słów w jidysz w rodzinie. Wplataliśmy je gdzieś tam w ten nasz codzienny język. Tak jak zresztą wiele żydowskich rodzin w Ameryce czyni do tej pory. Ale pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem to mój starszy brat, o dwa lata starszy ode mnie, poszedł do szkoły publicznej i tam zrobili mu coś w rodzaju takiego testu IQ. No i pokazywali mu zdjęcia różnych przedmiotów. Pytali, co to jest, żeby je rozpoznał. Pokazali mu lodówkę, to powiedział, że to jest lodówka, pokazali mu biurko, powiedział, że to jest biurko, ale potem pokazali mu widelec, a on powiedział widelec w języku jidysz. No i dlaczego akurat na widelec mówiliśmy, nazywaliśmy widelec w języku jidysz, nie mam pojęcia. Ale pamiętam, że wtedy nauczycielka zadzwoniła do nas do domu i powiedziała rodzicom, że lepiej żebyśmy od tej pory tylko po angielsku rozmawiali w domu. Teraz się wszystko zmieniło, jak wiemy, teraz na świecie celebruje się wręcz, i w Ameryce, tą różnorodność i to dlatego język jidysz ma teraz też taką wielką szansę. Czytając pana książkę myślałem, że czytam historię przygody, jak w tytule, człowieka, który buduje dom dla książek. Dom dla książek, które mają być łącznikiem między pokoleniami. Czy pana zdaniem książka, tekst mogą być taką metaforą domu? Ja się nad tym zastanawiałem myśląc o tych, którzy z różnych powodów, o których pan opowiadał, wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, zabierali ze sobą książki, nie wracali już do Europy, no choćby ten wschodnioeuropejski cały rys emigracyjny. I to jest ten świat, który pan mówił, już zniknął. Zniknął z pokoleniem pana rodziny. To nostalgiczne podejście do języka zapisanego w książce, może się odnosić do figur domu? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Przede wszystkim chcę powiedzieć, że w naszej pracy nie ma nic nostalgicznego. To nie ma nic wspólnego z nostalgią i to jest fakt, z którym się trzeba pogodzić i przyjąć. Ale oczywiście pytanie jest bardzo trafne, bo rzeczywiście w swojej historii Żydzi zawsze bardzo cenili książki, uważali je za coś w rodzaju takiej przenośnej ojczyzny, za nośnik swojej tożsamości narodowej. Ja dorastałem w takim typowym żydowskim domu i u nas, kiedy tylko książka spadła na podłogę, no to obojętnie czy to była książka religijna, czy to była nowoczesna, współczesna powieść, to po prostu się ją podnosiło i całowało. Może się to wydawać trochę dziwne, ale tak robiliśmy. A dlaczego tak robiliśmy? Właśnie dlatego, że mieliśmy poczucie, że w tych książkach jest ukryta nasza tożsamość, że mogą spalić nasz dom, mogą nas wygnać z jednego kraju, z drugiego, ale te książki z nami zostają jako właśnie ta nasza przenośna ojczyzna. [wypowiedź w jęz. angielskim] I tu chciałbym dodać, kiedy zaczynaliśmy zbierać książki w jidysz, to na początku dużo było takich historii, które gdzieś tam się pojawiały w artykułach, na pierwszych stronach gazet, takich spektakularnych historii, jak na przykład wtedy, kiedy oceniliśmy 8 tysięcy książek z kontenera na śmieci gdzieś tam w Nowym Jorku, który stał na środku ulicy w Nowym Jorku, w samym środku zamieci śnieżnej. Więc to były takie rzeczywiście mocne prasowe historie, ale codzienność tej naszej czterdziestoletniej pracy wygląda raczej tak, że odwiedzaliśmy zazwyczaj w domach starszych ludzi, często ludzi bardzo ubogich, w ich małych mieszkankach. I to od nich odbieraliśmy książki, oni nazywali mnie, prawie wszyscy nazywali mnie Youngerman, co oznacza młody człowieku, także stało się to takim moim jakby imieniem, czy moją taką nazwa rodzajową dla tych starszych ludzi. [wypowiedź w jęz. angielskim] No więc mówili do mnie właśnie, młody człowieku, nie dajemy ci tylko książek, to nie są tylko książki, to jest nasze dziedzictwo i to jest najcenniejsze rzecz, którą mamy. Ale nasze dzieci już nie potrafią czytać tych książek, nie rozumieją ich. Nasi wnukowie w ogóle nie wiedzą nawet, że te książki istnieją. Więc my, młodzi ludzie, którzy zaczynaliśmy właśnie zbierać te książki w jidysz, byliśmy dla nich zupełnie obcymi ludźmi. Dwudziestoparoletnimi, w dżinsach, z długimi włosami, często tacy zmęczeni po długiej podróży. I oni sadzali nas przy stole i najpierw musieli po prostu ocenić, czy my zasługujemy na to, żeby oni nam te książki oddali. Tak więc siadali z nami, rozmawiali z nami, oczywiście w jidysz, zadawali nam pytania, rozmawiali z nami o literaturze, pytali oczywiście, co zrobimy z tymi książkami, co planujemy z nimi zrobić. Piliśmy z nimi gorącą herbatę, zawsze się trzeba było napić i coś zjeść. Próbowali nas swatać ze swoimi wnuczkami i wnukami. My byliśmy niecierpliwi, mieliśmy w planie 15 mieszkań jednego dnia i chcieliśmy szybko to wszystko załatwić. Ale oni się nie spieszyli, siadali i książka po książce opowiadali nam historię związaną z każdą z tych książek. Tak cenne była one dla nich. To teraz trochę lżejszy element, bo trochę pan o tym powiedział, a ja sobie obiecałem, że to zapytam, ponieważ czytając pana książkę miałem takie wrażenie, że jednym z wątków, chcąc nie chcąc, staje się rytuał związany z jedzeniem. Tzn. Odbieraniu książek zawsze, zazwyczaj towarzyszy jedzenie. Czasem nawet dzięki temu jedzeniu udaje się otrzymać książki, jak chociażby w wypadku wyprawy na Kubę. To jedzenie rzeczywiście było takim ważnym elementem tych spotkań? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Jedzenie zawsze był ważne i też w tym jedzeniu jest coś, w tych rytuałach związanych z jedzeniem jest coś magicznego. No i pamiętam, że była kiedyś taka starsza para, która mieszkała na samym południu Nowego Jorku, nad oceanem w Sea Gate. Sea Gate to była kiedyś kolonia pisarzy w jidysz, no i tam ostatecznie została tylko ta jedna para, państwo Ostroffowie, którzy zostali zamlerami. Zamlerzy to były osoby, które pomagały nam w odbieraniu, w zbieraniu tych książek. No i pewnego dnia zadzwonił do mnie dziennikarz New York Timesa, który chciał z nami spędzić taki jeden dzień na zbieraniu książek. No i oczywiście pierwsze, co zrobiłem no to pomyślałem, dobrze, zabiorę ich do państwa Ostroffów na śniadanie. [wypowiedź w jęz. angielskim] No więc pomyślałem, że zaczniemy od tej wizyty na śniadaniu u państwa Ostrofów i zabrałem tam tego dziennikarza, dwudziestodziewięcioletniego młodego człowieka, który oczywiście nie był Żydem i w ogóle nie miał wcześniej takiego doświadczenia. No i dzwonimy do drzwi, otwiera pani Ostroff, stajemy w drzwiach, ten dziennikarz ma jakieś ponad 1,8m wzrostu, pani Ostrof może mieć 1,5m. No i mówi do nas, no tak, zapraszam do środka, tak porozmawiamy, ale najpierw musimy zjeść. [wypowiedź w jęz. angielskim] No więc pomyślałem sobie, no nie, to będzie znowu mnóstwo jedzenia, nigdy stąd nie wyjdziemy. Ale patrzę, zaglądam do kuchni a tam pusty stół, więc ulżyło mi. Okay, możemy się szybko zabrać do pracy. No ale zajrzałem do sąsiedniego pokoju, a tam oni przygotowali ogromny, rozkładany stół, na którym przygotowali wszystkie możliwe posiłki, dania kuchni żydowskiej, jakie tylko przyszło im do głowy. Wszelkie rodzaje nabiału, ryby, śledzie w różnej postaci, gefilte fish, bliny, no wszystko, co tylko tam było możliwe. Ten dziennikarz chciał być bardzo uprzejmy i spróbował naprawdę zjeść wszystko, ale zostawił odrobinkę na talerzu i pani Ostroff była bardzo oburzona, jak mógł w ogóle zostawić. Kiedy stamtąd wyszliśmy, to ledwo mogliśmy się ruszać, tak byliśmy objedzeni. A tego dnia jeszcze odwiedziliśmy dziesięć innych mieszkań i w każdym mieszkaniu było dokładnie to samo. I też przygotowany stół, uginający się pod daniami żydowskimi, bo ci wszyscy ludzie uznali, że to jest taka etnograficzna okazja, żeby pokazać dziennikarzowi kuchnię żydowską, żeby się podzielić tą wiedzą z całym światem. Szanowni państwo możecie zadawać pytania w komentarzach. To spotkanie jest na żywo, online, jest mnóstwo pozdrowień dla pana Aarona, Agnieszka napisała właśnie komentarz, przed chwileczką. [wypowiedź w jęz. angielskim] Zastanawiałam się nad tym, ponieważ opisuje pan środowiska żydowskie w różnych miejscach, od małych rodzin przez większe wspólnoty, są w tych opowieściach różne pokolenia Żydów. Czy spotkał się pan, spotkaliście się, bo wiem, że tak było, bo w tej książce trochę o tym jest, z niezrozumieniem waszej akcji, z czego to niezrozumienie wynikało? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Chyba lepszym pytaniem by było, czy zdarzył się chociaż jeden dzień, kiedy byśmy się nie spotkali z takim brakiem zrozumienia. [wypowiedź w jęz. angielskim] No właśnie z tym niezrozumieniem spotykaliśmy się często, zwłaszcza ze strony liderów, przywódców żydowskich, tego starszego pokolenia, którzy mówili, kiedy np. próbowaliśmy zbierać fundusze na nasze przedsięwzięcia, a dlaczego mielibyśmy wam dawać pieniądze na ratowanie tych wszystkich książek, to już jest przeszłość, to już jest coś, co chcemy zostawić za sobą. Jakby nie rozumieli rzeczywiście tego, co robimy i dlaczego. Inaczej było z młodymi ludźmi, którzy dorastali w bardziej zróżnicowanych etnicznie, kulturowo okolicznościach, w takim bardziej zróżnicowanym świecie. I oni chcieli, bardzo chcieli się dowiedzieć, jakie są ich korzenie, poznać źródła swojej tożsamości. I teraz właśnie piszę nową książkę, drugą książkę. Mogę powiedzieć, że ta pierwsza książka była o starszym pokoleniu bardziej, a ta nowa moja książka będzie właśnie o młodym pokoleniu. I tutaj pojawia się, może wykorzystam pytanie od wszystkich, którzy nas oglądają i słuchają, pani Elżbieta pisze, że wspaniale opowiada pan o spotkaniach ze starszymi, odchodzącymi ludźmi, którzy przekazywali panu książki. A co z ich dziećmi, wnukami, czy jest mimo wszystko jakaś ciągłość tego żydowskiego świata, dawnego świata, czy nie interesowały ich książki, ale kultura, tradycja, historie rodzinne? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] To jest bardzo dobre pytanie i odpowiedź brzmi tak, że ich dzieci często rzeczywiście nie były zainteresowane w ogóle. Ale dobra wiadomość jest taka, że ich wnuki okazały się dużo bardziej zainteresowane. I teraz z tymi młodymi ludźmi, z tymi ich wnukami pracujemy, tworzymy programy edukacyjne w języku jidysz. W tej chwili już około 1600 osób, studentów w tych programach mieliśmy. Oni są naprawdę błyskotliwi, są bardzo ciekawi, są zafascynowani, nie mogą się wręcz doczekać, żeby się jak najwięcej dowiedzieć. I to nam pokazuje, że nie można tak po prostu wyrwać jakiejś kultury z biegu historii i udawać, że jej nigdy nie było. Też biorą z domu bo wtedy byłoby OK Box bo którzy są o jego mocy by było trzeba na okrągło by nasz obraz ludzi biologów boksował bo Bóg dbał o to co stałoby się gdyby choć piętro słaby złoty. I tu chciałbym dodać, bo to ważne. No tak, przez wiele lat po prostu zbieraliśmy te książki i nadal to robimy. Nawet teraz w okresie pandemii nadal to robimy, zbieramy książki, ale w tej chwili bardziej koncentrujemy się nad dystrybuowaniem książek, jak dotrzeć z nimi do nowych czytelników. Piętnaście lat temu dokonaliśmy digitalizacji naszych zbiorów. W tej chwili stworzyliśmy takie konsorcjum z Biblioteką Narodową w Izraelu, z innymi też bibliotekami i umieściliśmy te książki online, żeby były dostępne za darmo w Internecie. No i okazuje się, że od tego czasu, kiedy to zrobiliśmy one zostały pobrane 5 milionów razy. To jest zdumiewająca liczba. Gdyby to było 5% tego, to ja bym uznał, że to jest świetnie i cieszyłbym się. 5 milionów pobrań to pokazuje, jak wiele jest zaciekawienia, fascynacji tą literaturą w świecie i muszę powiedzieć, że to jest zasłużona fascynacja, bo ta literatura jest naprawdę wspaniała. [wypowiedź w jęz. angielskim] I tutaj bardzo dobrze się wpisuje komentarz jednej z osób, które oglądają nas. Pani Anna, która napisała, używam, korzystam z książek w jidysz w życiu codziennym, one są częścią mojej codziennej pracy. Korzystam ze zbiorów Centrum Książek w Jidysz i bardzo cenię każdą z tych książek. Mam bardzo miłe, dobre wspomnienia z wizyty w Centrum Książek w Jidysz i z ciepłego powitania ze strony pana Aarona, także bardzo się cieszę, że ta książka jest dostępna w tej chwili po polsku. Ja zrobię małą dygresję, ale ona dotyczy, myślę, że bardzo ważnym jest elementem także tej książki. Dygresja dotyczy mojego prywatnego spotkania, niedawno w Gorlicach, w takim mieście w Polsce, gdzie spotkałem się z przedstawicielami, którzy rozmawiali i rozmawialiśmy o sztuce i kulturze Łemków współczesnych. I w czasie jednej z rozmów, w jednym z takich opracowań znalazłem artykuł, który pisał o tej kulturze Łemków jednego z twórców, niejakiego poety Antonycza, autorka napisała o tym, że mamy dwie metafory w takiej kulturze. To znaczy metaforę archiwum i metaforę arki. Metafora archiwum, czyli takiego miejsca zamkniętego, gdzie zbieramy, trochę jak właśnie w bibliotece, woluminy, dokumenty. I bardzo staramy się znowu ich nie stracić. A metafora arki to jest metafora tego, co jest w tej przydomowej skrzyni, która ciągle jest w podróży. I teraz pytanie do Aarona jest takie, co, trochę już Aaron o tym powiedział, co robicie i co robić, żeby ta spuścizna kultury jidysz, języka jidysz nie była archiwum tylko arką? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] My nigdy od początku w tym naszym przedsięwzięciu nie chcieliśmy stworzyć takiego właśnie statecznego muzeum, archiwum, takiego mauzoleum literatury jidysz. Chcieliśmy stworzyć centrum, które pozwoli ocalić, zachować te skarby z przeszłości, ale także stworzyć coś nowego i tworzyć coś nowego. I tutaj chciałbym podać taki przykład. Co roku organizujemy duży festiwal muzyczny. Nazywamy go Yidstock, tak jak Woodstock, ale to jest właśnie Yidstock, czyli festiwal muzyki żydowskiej, związanej z kulturą jidysz. Podobny festiwal wiem, że odbywa się np. w Krakowie w Polsce, ale w każdym razie tam ta muzyka, która jest grana na tym festiwalu, to jest tradycyjna muzyka żydowska, ale tam zawsze pojawiają się nowe rozwiązania, jakieś nowe riffy, nowe pomysły. I tak samo jest z literaturą. Nie można stworzyć dobrej literatury, nie mając tych fundamentów, podstaw w postaci tego, co powstało w przeszłości, ale właśnie liczymy na to, że to co robimy pozwoli na powstanie tej kreatywności, twórczości, na powstanie czegoś nowego. Także nie chcemy, żeby to było archiwum, które ktoś sobie obejrzy, odejdzie i zapomni tylko, żeby to była inspiracja do powstawania nowych rzeczy. Ja zawsze przy tego typu spotkaniach realizowanych w formule online, muszę się państwu przyznać i tobie, Aaron i tobie, Agnieszko, że boję się, że zadaje pytania, autor, autorka odpowiadają, ale nie ma często, że może nie dojść do spotkania. Całe szczęście to spotkanie takie nie jest i teraz będzie najlepszy dowód na to, bo jakoś tak się dzieje w czasie tego spotkania, że wątki które poruszamy znajdują swoje odzwierciedlenie w komentarzach. Jakbyś mogła Agnieszko tą część przetłumaczyć. [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] Agnieszka napisała: "W 2013 roku Yiddish Book Center, za zgodą Aarona Lansky'ego, przesłało do Polski, przez moje ręce, ponad trzy tysiące książek z literatury, historii, kultury jidysz do dwunastu polskich organizacji i instytucji na potrzeby studiów. Aaron, dziękuję ci za to stypendium dla pierwszej Polki, które mi przyznałeś w 2012 roku i za cały rok naszej niesamowitej współpracy." [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Wiem doskonale, kto napisał ten komentarz. Aga, bardzo się cieszę. Bardzo mi miło, że mam od ciebie wieści w tej chwili. Agnieszka spędziła z nami rok w Yiddish Book Center, pracowała z nami. To był wspaniały rok. Nadal zresztą z nami pracuje. Pomaga nam w zbieraniu książek, dystrybuowaniu książek, także w zbieraniu ustnych historii. Także bardzo się cieszę. Miałem przygotowane takie pytanie, ponieważ jest taka scena w książce twojej, która mnie bardzo wzruszyła, mogę chyba to powiedzieć odpowiedzialnie. Jest to opowieść o jednym z klubów czytelniczych, działających w Stanach, takich klubów czytelniczych książek w języku jidysz. I członkowie tego klubu po śmierci jakiegokolwiek członka tego klubu, sadzą drzewo w Izraelu. Smutna jest puenta tej historii krótkiej, taka że zostaną po nich tylko drzewa. A język, jaki dzisiaj jest potencjał język jidysz? [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tak. Pamiętam bardzo dobrze ten moment. To była starsza kobieta. Która mieszkała na Long Island. Pod Nowym Jorkiem, w Nowym Jorku, blisko plaży. Pamiętam, jak przyjechaliśmy, ona nam przekazała bardzo dużo książek. Wtedy był straszny deszcz, taki burzowy to był dzień. Byliśmy zupełnie przemoczeni. No i ona nas zaprosiła do środka, powiesiła nasze mokre rzeczy, żeby schły. No i siedzieliśmy owinięci w koce, a ona nam właśnie opowiedziała tę historię o tym, że kiedy ktoś z członków ich klubu czytelniczego umiera, no to sadzą drzewo w Izraelu. I powiedziała na koniec tak właśnie, no i teraz mamy cały las w Izraelu i żadnych, prawie żadnych członków tutaj w klubie. Ale oczywiście czas nieubłaganie przemija. Pokolenia przemijają, ale myślę, że to nie znaczy że kultura musi zaginąć. Ja teraz pokładam wielką nadzieję w młodych ludziach, którzy są tak zainteresowani, okazują taką fascynację tym światem. Pamiętajmy też, że zdarzył się Holokaust. To była wielka katastrofa, coś strasznego, co jakby wyrwało serce gwałtownie z tego żydowskiego świata i ze świata jidysz. To była wielka trauma, po takiej traumie potrzeba czasu, żeby wrócić do równowagi. Ale teraz tutaj już jesteśmy. Mamy zasoby, mamy energię do działania i gdybym mógł postawić wszystkie pieniądze, to postawiłbym na młodych ludzi. Myślę, że oni jeszcze osiągną rzeczy niezwykłe. [wypowiedź w jęz. angielskim] Tutaj pytanie od pani Anny, które brzmi tak: "Gdyby ktoś chciał zacząć swoją podróż przez świat literatury jidysz, to od czego warto zacząć, od książki albo którego autora?" [wypowiedź w jęz. angielskim] To jest bardzo dobre pytanie i odpowiedziałbym tak, jeśli chodzi o to o jaką książka to może nie powiem konkretnie, od której książki warto zacząć. Ja bym powiedział, że warto zacząć od naszej strony internetowej, www.yiddishcenter.org. Tam znajdą państwo mnóstwo różnych materiałów, materiałów źródłowych, także nagrań audio, filmów, wywiadów, oczywiście książek. Rzecz jasna wszystko to jest po angielsku, ale dla osób, które znają angielski, no to rzeczywiście to wszystko jest bardzo łatwo dostępne. A jeśli chodzi o pisarzy, od którego pisarza warto zacząć, to moim zdaniem chyba nie ma lepszego początku niż pisarz, który urodził się w Zamościu, ale większość swojego życia spędził w Warszawie. Czyli mowa o Icchoku Perecu, który jest znany w Polsce. On w przeszłości był uważany za jedną z takich najważniejszych postaci w tym świecie żydowskim, kultury i literatury żydowskiej. Teraz wielu Żydów nie zna nawet jego nazwiska, ale on pisał doskonałe opowiadania, w których starał się wyjaśnić różne tajemnice, zagadki współczesnego żydowskiego życia. To były opowiadania, które wyprzedzały swoje czasy i myślę, że one dzisiaj właśnie są jakby nawet bardziej aktualne niż wtedy, kiedy zostały napisane. Myślę, nie jestem pewny na sto procent, ale myślę że duża część jego, czy jakaś część jego twórczości została przetłumaczona na polski. Zmieńmy trochę język, myślę jednak bardziej uniwersalny, a jednocześnie ważny dla kultury również. Pani Alicja pyta: "Czy macie w swoich zbiorach tylko literaturę piękną czy również zapisy nutowe, na przykład żydowskich twórców?" [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Mamy mnóstwo zapisów nutowych, takich wydawnictw nutowych tworzonych przez twórców jidysz. Pamiętam wiele lat temu zadzwonił do mnie pewien rabin z New Jersey i powiedział mi, że zna pewnego ortodoksyjnego Żyda, który w swoim garażu w Brooklynie, ma mnóstwo nut, takich zeszytów z nutami, aż po sam dach w tym garażu. I rzeczywiście okazało się, że tak było. My tam pojechaliśmy z dwoma młodymi ludźmi ciężarówką. No i okazało się, że on przez przypadek dowiedział się, że te wydawnictwa nutowe gdzieś tam przetrwały, w jakimś wydawnictwie, które je publikowało. To było 20 tysięcy takich zeszytów z nutami z lat 90. 19 wieku, potem z początku 20 wieku. On ocalił je, bo myślał że tam będzie muzyka liturgiczna, a okazało się, że to jest tylko świecka muzyka, tworzona przez twórców w jidysz. No więc chciał je oddać, chciał je komuś przekazać i przekazał je nam. Potem jeszcze w innych miejscach znaleźliśmy też takie wydawnictwa nutowe, muzyczne. Także zapraszam, kiedy tylko pandemia się skończy, to proszę do nas przyjechać i można spędzić długie tygodnie, przeglądając te materiały. Robi się naprawdę bardzo ciekawe spotkanie. Pewnie mogłoby trwać jeszcze wiele minut, ale powoli będziemy zmierzali do końca. Dlaczego powiedziałem ciekawe, dlatego że bardzo aktywnie to, co Aaron mówi, jest komentowane w social mediach pod naszą transmisją. Od razu pojawiły się, dziękuję pani Lizy za link do autora, którego polecał Aaron, mowa oczywiście o Icchoku Perecu. I pojawiają się także inne propozycje autorów, którzy pisali w języku jidysz. A ja przysłuchując się tej rozmowie cały czas i zadając pytania, zastanawiałem się Aaron, kto w domu uczył, albo inaczej, kto w domu twoim rodzinnym najlepiej opowiadał historie? Fascynujące jest to, że nie dość, że tą książkę się wchłania, bo to jest taka, trochę o tym powiedziałem, bardzo przygodowa opowieść, to jeszcze mamy sytuację taką, że to ty świetnie opowiadasz. [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tak naprawdę ja dorastałem w bardzo gadatliwej, rozmownej rodzinie i wszyscy tam opowiadali historie. Moja babcia na przykład, która pochodziła z okolic Tarnopola, ale chyba najbardziej to moja mama, która miała niezwykłą wyobraźnię. Ona też spisywała swoje opowieści, dzieliła się nimi z nami, z dziećmi. Kiedy byłem bardzo mały, miałem może 4 lata, ona nas zachęcała do czytania, potem też do pisania, założyła nam wtedy karty biblioteczne i zabrała nas do biblioteki publicznej. To było małe, ubogie miasteczko, ale nad wejściem do tej biblioteki był wspaniały napis. Tam było napisane "People's University", czyli uniwersytet dla ludzi. To było takie miejsce, gdzie była wiedza, z której każdy mógł skorzystać. No także pewnie w ten sposób opowiadania tej historii się uczyłem i myślę, że mam wielkie szczęście, bo teraz mogę opowiadać historie o gromadzeniu, zbieraniu historii, opowieści, a trudno mi sobie wyobrazić coś lepszego. No dobrze, to tak zupełnie szczerze, co jest łatwiejsze, opowiadanie historii, tak jak dzisiaj, w formie oralnej podczas spotkania, czy zapisywanie tego w formie książki, o której dzisiaj rozmawiamy. Bo to wydaje się podobne, ale wielu nie ma takiej umiejętności. Znam świetnych opowiadaczy, którzy nigdy książki nie napisali. I znam tych, którzy napisali świetne książki, ale nie potrafią o nich opowiadać. [tłumaczenie wcześniejszej wypowiedzi na jęz. angielski] [wypowiedź w jęz. angielskim] Tego pytania jeszcze nikt mi nigdy nie zadał, ale jest to świetne pytanie. Tak naprawdę opowiadanie historii, opowiadanie ustnie historii chyba jest łatwiejsze, bo opowiadamy tę historię i koniec, sprawa załatwiona. Napisanie książki zajmuje dużo więcej czasu. Kiedy pisałem tę książkę "Przechytrzyć historię", no to później wielu ludzi mnie pytało, ile czasu zajęło mi napisanie tej książki. No i ponieważ ja wtedy wziąłem 8 miesięczny urlop w pracy, żeby ją przygotować, napisać, no to odpowiadałem, że napisanie tej książki zajęło mi 8 miesięcy. No ale później, teraz kiedy postanowiłem napisać kolejną książkę, to pomyślałem, że przeczytam sobie tę poprzednią, żebym przypadkiem się nie powtarzał w tej nowej za bardzo. No i w tej mojej książce "Przechytrzyć historię nagle znajduję informację, że jej pisanie zajęło mi tak naprawdę 13 lat. Sam się zdziwiłem, jak to 13 lat, ale rzeczywiście pisanie książki zajmuje bardzo dużo czasu. Ale tak czy inaczej, bardzo lubię, uwielbiam opowiadać historie i uwielbiam je także zapisywać. Jest kilka takich komentarzy, trochę w ramach podsumowania, które mówią mniej więcej coś takiego, fantastyczna historia, fantastycznie opowiadasz historię, jutro idę kupić książkę. Ydwce teraz sam Kamil sam King a sam kawałek wysepce. A ydwce fantasy starej fantastyki. Szanowni państwo, niech to będzie dobra puenta, nie zdradzimy wszystkich wątków i wszystkich historii i wszystkich opowieści, które są w tej książce. A jest ich naprawdę mnóstwo, dlatego że tych spotkań Aarona i ludzi, którzy z nim zbierali książki w języku jidysz, jest naprawdę bardzo, bardzo, bardzo dużo. Ja czekam na kolejną publikację Aarona, mam nadzieję, że może to się, jeżeli ukaże się w języku polskim, stać się pretekstem do naszego spotkania tutaj, w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin online. Powoli zmierzamy do końca. Mam nadzieję, że państwo również to zauważyli, jak wielką robotę i pracę wspaniałą wykonała dzisiaj Agnieszka, która jest jednocześnie autorką przekładu tejże książki, co zresztą to, teraz tego nie widać, ale naprawdę tak jest. Agnieszka Nowak-Młynikowska. Bardzo serdecznie ci Agnieszko dziękuję za wielki trud i pracę, zresztą w komentarzach też tu się pojawia, że wykonałaś kawał dobrej roboty, jak to się u nas mówi. Aaron Lansky był moim i państwa gościem. Aaron, dziękuję bardzo, spotkanie z tobą to był zaszczyt i przyjemność, dziękuję. Szanowni państwo kolejne spotkania w ramach Czytelni Polin na pewno będą, z tego co wiem, więc proszę śledzić media społecznościowe. Bardzo serdecznie państwu dziękuję. Brawa dla tłumaczki. Jeszcze pisze Joanna, bardzo, bardzo dziękuję. Dziękuję bardzo.