Fikus - oprowadzanie - Tu Muranów Wtedy kiedy w 1993 roku grupa entuzjastów ze Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny w Polsce wymyśliła ideę Muzeum Historii Żydów Polskich, zastanawialiśmy się długo, gdzie ono może powstać. Powiedziałam długo, ale tak naprawdę decyzja zapadła dość szybko i była jednoznaczna. Chcieliśmy zbudować muzeum w centrum przedwojennej dzielnicy żydowskiej. W centrum miejsca, które uważane było za drugie po Nowym Jorku największe skupisko Żydów przed drugą wojną światową. Ta dzielnica żydowska, to jej bogactwo niestety zostało zniszczone podczas drugiej wojny światowej. Tu było getto warszawskie, największe getto w Polsce. Tu zginęło ponad 400 tysięcy ludzi. Kiedy wojna się skończyła zostało morze ruin. I stwierdziliśmy wówczas, mówię "my" jako Muzeum Historii Żydów Polskich, jako Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny w Polsce, że to jest właśnie miejsce, w którym opowiemy o tysiącu lat historii Żydów polskich. O tym, jak żyli, o tym jak ginęli i o tym, jak odbudowywało się po wojnie życie żydowskie. Z jednej strony było to wszystko oczywiste. Muzeum powstało w 2013 roku. Wystawa stała otworzyła się w 2014, ale kiedy zaczęli do nas przyjeżdżać goście z całego świata, bo rzeczywiście mamy ich bardzo dużo ok. 350 tysięcy rocznie na wystawie, to bardzo wielu z nich pytało: "No dobrze, ale właściwie powiedzcie, jak ta dzielnica wyglądała. Połączcie muzeum z naszym wyobrażeniem o tym, jak wyglądało życie przed wojną i jak wyglądało życie w czasie wojny." Troszkę odpowiadając na tę potrzebę, prof. Jacek Leociak, twórca wystawy, części wystawy stałej dotyczącej Zagłady, któregoś dnia powiedział mi: "Jasiu, byłem w waszym magazynie i się zachwyciłem." I czym zachwycił się Jacek Leociak? Jacek Leociak zachwycił się obiektami, które są i były znajdowane tutaj na Muranowie. Muranów jest taką nietypową dzielnicą. To znaczy wygląda to w taki sposób, że trzeba mieć przewodnika, trzeba mieć kogoś kto oprowadza po tej dzielnicy i mówi: "Wiesz, to co widzisz nie jest całą opowieścią. Ta reszta jest pod ziemią." Ja muszę przyznać, że osobiście zawsze, kiedy widzę jakieś wykopy na Muranowie, czy to są nowe rury kanalizacyjne, to z takim wzruszeniem zaglądam w dół i patrzę na fragmenty fundamentów budynków. I patrzę na obiekty, które nadal ciągle tam tkwią. Chciałam teraz pokazać Państwu obiekt, który jest jednym z głównych obiektów naszej wystawy "Tu Muranów". Wystawy, którą otwieramy 26 czerwca 2020, która potrwa do 22 marca 2021 roku. Proszę spojrzeć ze mną. To jest bardzo taki nieoczywisty obiekt. A z drugiej strony, budzący emocje i wzruszenie. Ponieważ, kiedy mu się przyjrzymy, jest to fragment łyżki. Takiej łyżki, jaką pewnie każdy z nas ma w domu, którą jemy zupę, mieszamy sos. Ale ona tak długo leżała w ziemi że aż odrosła korzeniem, drewnem. Wydaje mi się to niezwykle symboliczne do tej opowieści o takiej warstwie nowości Muranowa. Jest takie słowo "palimpsest". I to jest słowo, które określa nadpisywanie historii. Takim palimpsestem, nadpisywaniem tej historii, jest właśnie opowieść o miejscu, o Muranowie. Jest takie uniwersalne choć przykre doświadczenie, kiedy wchodzimy do mieszkania po bliskiej nam zmarłej osobie i musimy to mieszkanie likwidować. To jest takie brzydkie słowo. To znaczy wybrać tylko te przedmioty, które uznajemy za wartościowe, ważne, przypominające nam o tym człowieku. Ale ten, którego już nie ma nigdy, nie wie, co dla potomnych będzie ważne. Ci, którzy żyli na Muranowie, ci którzy zginęli podczas Zagłady, nawet nie mieli szansy zastanowienia się nad tym. Po nich zostało tylko to, co nie zostało zniszczone przez upływ czasu, przyrody. Co przetrwało leżenie przez 70 lat w ziemi. Takie obiekty, to są obiekty osierocone ale one często bardzo dużo nam mówią i właściwie one nawet są bardziej poruszające. Przez swoją niepewność i przez to że musimy się domyślać, co oznaczało i co symbolizowały. I chciałam Państwu pokazać dwa takie obiekty. Jeden to jest znaleziony w ziemi fragment termometru i fragment fiolki z lekarstwem. Każdy z nas sobie może wyobrazić, że być może matka mierzyła temperaturę choremu dziecku. Być może ktoś, kto cierpiał, np. na ból brzucha, przykładał sobie do brzucha elektryczną poduszkę, której spiralę odnaleźliśmy w ziemi. Te obiekty sprawiają, że możemy rzeczywiście z taką czułością myśleć o mieszkańcach, chociaż niewiele więcej o nich wiemy. To są też obiekty, które, tak jak wspomniałam, rzeczywiście przemówiły do współtwórcy koncepcji tej wystawy profesora Jacka Leociaka i skłoniły nas do zaproszenia artystów Artura Żmijewskiego i badaczki zagłady Zofii Waślickiej-Żmijewskiej. Poprosiliśmy ich o przyjrzenie się tym obiektom i zastanowienie, w jaki sposób można je pokazać, przybliżyć widzom naszej wystawy "Tu Muranów". Artur Żmijewski wpadł na rzeczywiście niezwykły pomysł. To znaczy pokazuje te obiekty na swoich fotografiach zestawione w kontekście z takimi samymi tylko współczesnymi. I tak, np. na fotografiach Artura Żmijewskiego, które znajdują się w zewnętrznej instalacji, towarzyszącej wystawie "Tu Muranów" zobaczymy łyżki znalezione w ziemi muranowskiej, zestawione z dzisiejszymi sztućcami z IKEI. Jest kilka takich pomysłów, które Artur Żmijewski i Zofia Waślicka-Żmijewska zaproponowali. Ja zawsze myślę, że to jest niezwykłe, łączenie wystaw historycznych, narracyjnych, z wrażliwością artystów współczesnych, takich jak np. Jadwiga Sawicka, której pracę mam w tle. To jest praca, na której zestawione są wyrazy w językach polskim, angielskim i jidysz. Właściwie jeden wyraz "głosy". Czyli słyszymy, nie słysząc, wyobrażamy sobie te głosy, które brzmiały tu na Muranowie. Po polsku, w jidysz, jeszcze dawniej po rosyjsku. Głosy towarzyszą tej wystawie. Warstwa muzyczna, warstwa dźwiękowa jest dla nas rzeczywiście ważna i wydaje nam się, że dopełnia ją. Ponieważ będziemy słyszeć nie tylko, jak brzmiał jidysz, ale będziemy też słyszeć głosy, którymi prawdopodobnie rozbrzmiewały podwórka muranowskie, w latach 50. i 60., jak np. dobiegający z otwartych okien sygnał hejnału mariackiego, który zawsze o dwunastej puszczany był w radiu. Ogłosiliśmy konkurs na projektanta wystawy. Ten konkurs wygrała grupa Tatemono i to co nam się niezwykle spodobało, to ich koncepcja, żeby trzynaście wybranych miejsc na Muranowie pokazać w postaci słupów. Takich słupów, które formą swoją nawiązują do afiszy ogłoszeniowych. To jest w ogóle bardzo ciekawe dlatego, że dzięki takiemu jednemu słupowi możemy podróżować w czasie. Możemy dowiedzieć się historii określonego, wybranego miejsca albo począwszy od dziś i cofając się, albo zaczynając od najstarszych czasów. Tatemono rzeczywiście świetnie rozumiało i oddawało koncepcję stworzoną przez Jacka Leociaka, Beatę Chomontowską i Kamilę Radecką-Mikulicz. Wydaje mi się, że to co jest wartością też tej wystawy, to jest taka jej lekkość w konstrukcji. Proszę spojrzeć, za mną widzicie Państwo elementy, które mogą się wydawać jeszcze niedokończone. To są takie delikatne, ażurowe, ekologiczne konstrukcje, na których mamy naciągnięte pół przezierne tkaniny. I ta konstrukcja symbolizuje ulicę Nalewki. Ulica Nalewki, która już nie istnieje. Został tylko jej fragment. Dzięki wysiłkom profesora Leociaka i nas jako muzeum, doprowadziliśmy do tego, że Nalewki odzyskały swoją dawną nazwę. Dziś nazywają się Stare Nalewki a uprzednio, przez cały czas powojenny, Bohaterów Getta. Natomiast nazwę Bohaterów Getta uzyskał plac. Plac, który znajduje się przed muzeum. Plac, na którym stoi pomnik dłuta Nathana Rapaporta, którego otwarcie nastąpiło w 1948 roku i poświęcony jest bohaterom powstania w getcie warszawskim. Nasz budynek i znajdująca się w nim sala wystaw czasowych ma takie dwa charakterystyczne elementy. To są spiralne schody prowadzące do górnej sali wystaw czasowych i te schody zawsze staramy się w jakiś sposób wkomponować w architekturę wystawy. Drugim elementem charakterystycznym dla tej sali jest okno. I bardzo często to okno sprawia problem ze względów konserwatorskich. Jest za dużo światła itd. itd. Tym razem postanowiliśmy je wydobyć i wykorzystać. I ono jest fragmentem otaczającej całą wystawę takiej osi czasu. Osi czasu, która przedstawiona jest od początków. Zaczyna ją panorama Warszawy Zygmunta Vogla z początku XIX wieku. A potem zestawiamy kolaż fotografii i informacji o tym, co działo się tutaj, w dzielnicy muranowskiej. Kiedy kończy się wojna i kiedy dochodzimy do roku 1948, nagle te zdjęcia, tę tapetę i tekst zastępuje żywy, prawdziwy obiekt. Widoczny przez okno. Pomnik. Wydaje nam się, że ten zabieg rzeczywiście bardzo dobrze oddaje ducha tej wystawy, która ma dziać się nie tylko wewnątrz budynku, ale też na zewnątrz. To miejsce, w którym znajduje się Muzeum Historii Żydów Polskich ma też bardzo ciekawą historię. Na placu, na którym zbudowano muzeum, mieściły się Koszary Artylerii Koronnej. W czasie powstania kościuszkowskiego, pod koniec XVIII wieku produkowano tu amunicję. Następnie koszary zamieniane były kolejno na więzienia a po wojnie budynek przetrwał i architekt Muranowa, Bogdan Lachert, marzył o tym, że powstanie tutaj muzeum upamiętniające właśnie żydowską historię tego miejsca. I tak się stało, chociaż wiele lat po tym jak Lachert miał swoje marzenie. Więcej o tym wszystkim możecie Państwo przeczytać w katalogu wystawy, który trzymam w ręku. "Tu Muranów. Dzielnica ponad gruzami". Ten katalog można kupić w muzeum, można też go kupić online. Jest też dostępny w formie e-booka. Zapraszamy do budynku Muzeum POLIN na wystawę "Tu Muranów". Zapewniamy, że jej zwiedzanie jest bezpieczne dla Państwa. Zapraszamy też online. Zapraszamy na spacery, które będą prowadzone przez twórców wystawy Jacka Leociaka i Beatę Chomntowską, dostępne na stronie www.polin.pl.