Koncert
8.12.2019

[email protected]: Obywatel znikąd

Mężczyzna siedzi na fotelu przed domem. W tle okno rozjaśnione światłem lampy. Na zewnątrz jest mrok. Mężczyzna opier się jednym rpzedramieniem o oparcie fotela. Patrzy na wprost w obiektyw aparatu.
fot. Muzeum Historii Żydów Polskich

Większość z przeszło 200 pieśni Wajnberga pisana była w cyklach, poświęconych kolejnym poetom. Podczas naszego koncertu postanowiliśmy jednak pójść na przekór tym podziałom, zbierając z różnych zbiorów najdojrzalsze, najdorodniejsze owoce. 

8 grudnia (niedziela), godz. 20.00, bilety: 40 zł, KUP BILET >>

  • 3 koncertowe wieczory, karnety w sprzedaży do piątku, 6 grudnia do godziny 15.00, KUP KARNET >>

Rozpoczynamy od Opusu 13, pisanego do poezji dziecięcej I.L. Peretza. Cykl ten Wajnberg skomponował w Taszkiencie w roku 1943, tuż przed przeprowadzką do Moskwy.  Nawet w tych na pozór prostych utworach, można dostrzec jego kompozytorski charakter pisma: mrok zawsze czai się tuż pod powierzchnią nawet - zdawać by się mogło – lekkich, niewinnych piosenek. Muzyka Wajnberga przecina kolejne kreski taktowe, niczym dywizja czołgów. Właściwie ich obecność na partyturze podyktowana jest wyłącznie muzyczną konwencją. Podobnie klucze, pozostawione na pięciolinii jakby przypadkiem. Kompozytor nie okazuje też szczególnego szacunku dla instrumentów, na które pisze. To jedynie nośniki jego kompozycji:  śpiewak musi oscylować na granicy swojej skali, podczas gdy od pianisty wymagana jest sprawność iście rachmaninowska. To Wajnberg chce przemawiać swoją muzyką. Wykonawca zaś musi znaleźć w sobie środki, które pozwolą myśli autora znaleźć ujście. 

Opus 17, do słów Shmuela Halikina w jidysz nie doczekał się publikacji za życia kompozytora. Muzyka pisana była w roku 1944, gdy nazistowski terror nie był już dla nikogo tajemnicą. Wiersz „Tife gribe, royte leym” (Głęboki grób, czerwona glina) uważany jest za reakcję na wydarzenia w Babim Jarze pod Kijowem, gdzie Niemcy zamordowali około 34 000 Żydów. Pieśń kończy się przesłaniem, że może kiedyś dzieci będą bawić się nad zarośniętymi dołami śmierci. Wajnberg wykorzystał tę pieśń ponownie w ostatniej części swojej VI symfonii, gdzie wykonuje ją chór dziecięcy. To jeden z najbardziej poruszających utworów wokalnych, podejmujących temat Zagłady. Muzyczna powściągliwość pozwala jeszcze dosadniej wybrzmieć tragedii opisywanych wydarzeń, aż po kulminację w finałowych wersach: „az der vey zol nit ariber” (aby ból nie pozostał).

Opus 4 „Akacja” to wczesna pieśń, skomponowana podczas pobytu Wajnberga w Mińsku. To także początek twórczej relacji Wajnberga z poezją Juliana Tuwima.

Muzyka do Sonetów Szekspira wydaje się napisana bardziej konwencjonalnym językiem muzycznym, ale znowu, gdy mocniej się im przysłuchamy, wyrafinowany styl kompozytora staje się ukazuje się w pełnej krasie: głos i fortepian działają tu wspólnie, malując abstrakcyjne, dźwiękowe pejzaże ¬– komentarz do słów Szekspira, pisanych ręką, nieobdarzonego być może najbujniejszą wyobraźnią, tłumacza Nikolaja Gerbela.

Oda do Stalina (Opus 38), która, podobnie jak „Akacja”, pozostaje niepublikowana, znalazła się w naszym wyborze częściowo ze względu na jego wartość biograficzną. Utwór napisany 1947 w roku opiewa wolność i wiarę w prawa człowieka, pod opiekuńczymi rządami Józefa Wisarionowicza. Sześć lat później Wajnberg trafi jego rozkazem do więzienia. Na końcu każdego wersu dosłyszeć możemy atonalną kodę – subtelny zwrot kompozytora, przełamanie inaczej triumfalnego peanu. 

Cykl „Biblia Cygańska” Tuwima z 1956 roku (Opus 57) kompozytor zadedykował Dymitrowi Szostakowiczowi. Muzyczny „znak wodny” przyjaciela: dźwięki D-Es-C-H zapisał Wajnberg w utworze „Żydek” – dosadnej metaforze przedwojennej sytuacji Żydów w Europie środkowej.

Z przepastnego zbioru muzyki Wajnbergra, pisanej do słów XIX-wiecznego poety Wasilija Żukowskiego, wybraliśmy dwa późniejsze utwory, powstałe w roku 1976. Tu znów pozorna muzyczna prostota i oszczędny akompaniament fortepianu przynoszą zamierzony przez kompozytora efekt w postaci niezwykłej brzmieniowej kolorystyki, łączącej w jedno fortepian i głos. 

Nas koncert kończą cztery utwory z jednego z najznakomitszych opusów Wajnberga: napisanego w 1960 roku cyklu do słów Sandora Petofiego: węgierskiego rewolucjonisty i narodowego poety, który zginął na polu bitwy w 1849 r. Utwór „Yesli bui” (jeśli tylko), w którym poeta opisuje Boga, który pozwala podmiotowi by ten sam wybrał swoją śmierć, wieńczy pochwała „Svabody” – wolności. To samo słowo kończy wcześniejszą oda do Stalina. Teraz jednak brzmi ono zupełnie inaczej: pełne prawdy, opartej na życiowym doświadczeniu, które uczy, że właśnie wolność miłować należy bardziej niż samą miłość. Wajnberg sięgnął po tę pieśń ponownie 8 lat później, ofiarując ją bohaterce swojej słynnej opery „Pasażerka”.